O potrzebie odmłodzenia kadry mówi się od dawna - nie chodzi oczywiście o wprowadzanie młodych skoczków na siłę, co o wyszkolenie ich do takiego poziomu, by w naturalny sposób wchodzili do drużyny startującej w Pucharze Świata. W Polsce mamy tymczasem żelazny trzon kadry z 36-letnimi Kamilem Stochem i Piotrem Żyłą oraz 33-letnim Dawidem Kubackim, a także grupę tych, którzy mieli być ich następcami, a którzy także są już blisko 30. roku życia i nie potwierdzili jak dotąd pełnej skali swoich talentów. W tym samym czasie w kadrach Słowenii, Niemiec czy Austrii raz po raz pojawiają się zdolni zawodnicy, którzy już nieco po ukończeniu 20. roku życia potrafią co najmniej regularnie punktować w Pucharze Świata. U nas nie ma tymczasem nikogo, kto, będąc w tym wieku, miałby w ogóle szansę na wyjazd na pucharowe zawody. Piotr Żyła jak wściekły byk. "Miało być inaczej, jestem przybity" Nadzieja w SMS-ach? Na przestrzeni lat Polacy potrafili odnosić sukcesy na mistrzostwach świata juniorów. O ile jednak wielu rywali płynnie przechodziło następnie do kategorii seniorów i osiągało w niej sukcesy, o tyle nasi skoczkowie nieraz grzęźli w przeciętności. Adam Małysz ma nadzieję, że wprowadzone zmiany w procesie szkolenia pozwolą zmienić ten stan rzeczy. - Wprowadziliśmy nowy system, jeśli chodzi o juniorów. Rozwijają się w Szkołach Mistrzostwa Sportowego, a tam mamy zdecydowanie więcej zawodników. Trzeba jednak na nich poczekać. Jest już za to sporo zawodników w wieku 18-23 lat, ale cały czas nie mogą się pozbierać. Albo jakieś kontuzje, albo coś jest nie tak, albo psychika nie puszcza. Trzeba postawić na nich nacisk, żeby nie zabrakło nam skoczków i żeby nie było takiej różnicy między najlepszymi, a tą młodzieżą, jak jest obecnie - przyznał Małysz. Obecnie trwa Puchar Świata w Klingenthal. Najmłodszym ze startujących w nim Polaków jest 24-letni Paweł Wąsek, natomiast drugi pod tym względem Andrzej Stękała to już 28-latek. A jednak to prawda o Dawidzie Kubackim. Thomas Thurnbichler potwierdza