Aleksander Zniszczoł, stając na podium w konkursie Pucharu Świata w Lahti, przerwał wielomiesięczną niemoc polskich skoczków. Na podium w zawodach PŚ nasza kadra czekała od 1 kwietnia ubiegłego roku, kiedy to na trzecim miejscu rywalizację w Planicy ukończył Piotr Żyła. Ojcu Zniszczoła do dzisiaj drży głos. "Jakby nie patrzeć, ratuje twarz trenera" Aleksander Zniszczoł wsłuchiwał się w to, co mówi trener - W tym sezonie były już takie sytuacje, że Olek po pierwszej serii był w trójce, ale później kończyło się to zupełnie inaczej. Z jednej strony się bałem, ale z drugiej chciałem, żeby była druga seria. Tylko dlatego, żeby Olek udowodnił, że jest już gotowy do tego, by stawać na podium. On w Lahti skakał daleko i stabilnie, poza jednym wyjątkiem. Można zatem się było spodziewać dobrego wyniku. To było bardzo zasłużone trzecie miejsce dla niego. To mu na pewno pomoże - powiedział Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, który w końcu odetchnął, bo to podium było mocno wyczekiwane. Zniszczoł nie miał łatwych relacji z trenerem Thomasem Thurnbichlerem. Obaj długo się docierali. Tyle że wiślanin jest zawodnikiem, który mocno wsłuchuje się w to, co mówią trenerzy i stara się realizować ich wizję skoku. Małysz zapytany, czy to był właśnie klucz do sukcesu Zniszczoła w tym sezonie, bo nie wszyscy zawodnicy do końca robili to, czego od nich oczekiwał austriacki trener, odparł: - To jest zawodnik, który do tego miejsca, w jakim się znalazł, doszedł bardzo ciężką pracą. Wielu go już skreślało i mówiło, że nic z niego nie będzie. On mimo tego cały czas i konsekwentnie robił swoje. Dbał o detale, jak choćby dieta. Naprawdę zapracował na to miejsce, w jakim jest. Życzę mu z całego serca, by został w tym miejscu jak najdłużej - dodał. Wyrósł na lidera kadry. Adam Małysz: dopracował technikę Zniszczoł notuje życiowy sezon. Wyrósł też, dość nieoczekiwanie, na lidera kadry, choć latem były przesłanki, że zimą może być w gronie czołowych skoczków świata. - Przyznam, że czasami sam miałem wątpliwości, bo to nie jest zawodnik, który ma aż takie predyspozycje do skoków, jak Piotrek Żyła, czy Kamil Stoch. Nie ma takiego dynamitu na progu, ale nadrabia czym innym. Przede wszystkim techniką, jaką teraz dopracował. Dzisiaj skoki mocno się zmieniły. Nie ma już pchania w próg, ale skacze się bardziej do kierunku, do przodu. I tak właśnie teraz skacze Zniszczoł - tłumaczył Małysz. Zwracał on uwagę, że wpływ na wyniki Polaków w tym sezonie, poza zmianą techniki, do której oni nie do końca się dostosowali, miała też zmiana sprzętu. To stoi trochę w sprzeczności z tym, co mówił Dawid Kubacki. On w rozmowie z Interia Sport przyznawał, że jego sprzęt niemal się nie zmienił, bowiem jeszcze przed wprowadzeniem zmian skakał na takim, jaki teraz obowiązuje. - Dawid rzeczywiście nie zmieniał sprzętu, ale tylko on. Nigdy, na przykład, nie skakał we wkładkach. Poza tym, jako wysoki zawodnik, ma niskie buty, co jest nietypowe. On miał jednak dosyć ciężko. Przede wszystkim poza skocznią - zauważył Małysz.