Podczas wieńczących zimę zmagań w Planicy w polskiej kadrze zaiskrzyło. Nasi czołowi skoczkowie - Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki - miotali gromy pod adresem Polskiego Związku Narciarskiego z powodu zakończenia współpracy z trenerem polskiej kadry Michalem Doleżalem oraz braku komunikacji. Ta sytuacja stawia w niezręcznej sytuacji 32-letniego Thomasa Thurnbichlera, który musi wkroczyć na teren, na którym toczyła się "polsko-polska wojenka" i przekonać do siebie liderów polskiej reprezentacji. Skoki narciarskie. Thomas Thurnbichler o Kamilu Stochu, Piotrze Żyle i Dawidzie Kubackim W rozmowie ze Sport.tvp.pl Austriak przyznał, że śledził to, co działo się wśród polskich skoczków podczas PŚ w Planicy. Dodał, że nie boi się przyjęcia przez Kamila Stocha, Dawida Kubackiego i Piotra Żyłę, którzy mówili wprost o chęci kontynuowania pracy z Michalem Doleżalem. - Z mojej perspektywy wyglądało to inaczej. Panowie w publicznych wypowiedziach jasno pokazali, że są lojalni wobec sztabu, z którym spędzili ostatnich kilka lat. To jest totalnie pozytywne. To jest najlepsze, na co może liczyć trener. Nie ma w tym nic strasznego, to tylko budujące. Gdy rozmawialiśmy po raz pierwszy przez internet, odczułem dobrą energię. Ale to oczywiście za wcześnie, żeby rozpowiadać już, jak to się nie lubimy. Zaczekajmy z tym, poznajmy się na żywo, zacznijmy trenować. Natomiast nie mógłbym nie być optymistą. To byłaby fatalna postawa na starcie - przyznał Thomas Thurnbichler. - Jeżeli zawodnik zobaczy, że trener jest godny zaufania, ma wiedzę, pomysł i plan, powinien w to pójść. To jest nasze wyzwanie - pokazać im to - dodał.