Michał Białoński: Gdy rozmawialiśmy w lipcu, miał pan nadzieję na rychłe pojawienie się nowego dyrektora, po tym jak Adam Małysz został prezesem PZN-u, więc siłą rzeczy nie ma już tyle czasu dla kadry skoczków. Blisko miesiąc temu dyrektorem sportowym został Tomasz Grzywacz. Thomas Thurnbichler trener reprezentacji Polski w skokach narciarskich: W Polskim Związku Narciarskim dochodzi do naprawdę dużych zmian. Jestem przekonany, że Adam Małysz w nowej roli prezesa organizacji ma sporo spraw na głowie. Dlatego całkiem to rozumiem, że nie może z nami spędzać tyle czasu, co wcześniej, gdy był dyrektorem. Na szczęście cały czas mamy kontakt, rozmawiamy ze sobą od czasu do czasu, dzieli się z nami swymi doświadczeniami. Jestem zadowolony z tej współpracy. Natomiast wsparcie od innych menedżerów, o jakim pan wspomniał, już otrzymujemy. Łukasz Kruczek jest koordynatorem skoków narciarskich w PZN-ie. Z każdym problemem kontaktujemy się właśnie z nim, a on stara się rozwiązywać nasze bolączki. Jak pan widzi najgroźniejszą konkurencję przed nowym sezonem? Czy to nadal będzie Austria, Niemcy, Słowenia, Norwegia i Japonia? - Na pewno te wielkie nacje będą nadal silne. Podobało mi się, że latem spore postępy zrobili też zawodnicy z mniejszych nacji. Jak choćby Wladimir Zografski zyskał na współpracy z trenerem Grzegorzem Sobczykiem, wskoczyli na podium Grand Prix w Rasnovie. Generalnie widzę, że Norwegowie będą bardzo silni. Trenowali naprawdę solidnie. Najlepsi Austriacy będą również groźni, a także Niemcy, zresztą jak zawsze. Zobaczymy. Walka będzie bardzo zacięta. Każdy wie, że jeśli chce coś osiągnąć, to musi być w szczytowej formie. Czy widzi pan jeszcze szansę na wielkie skakanie dla Klemensa Murańki? W wieku 12 lat to on był kreowany na nowego Adama Małysza. Później zaliczył kilka zakrętów w życiu i karierze. - Klimek ma wszystko, co jest potrzebne w skokach do zdobywania szczytów. Jest silny fizycznie, ma dobrą technikę bazową. Wspieramy go, pracuje blisko z Wojtkiem Toporem, a to świetny fachowiec. Jeśli Murańka będzie dobry, dostanie szansę w Pucharze Świata. Musi zrobić postęp, poprawić się także technicznie. Nie wolno go przekreślać. To jest sport i nigdy nie wiesz, kiedy kto wypali. Wszystko spoczywa w jego rękach i głowie. Będąc w wieku 12-16 lat również wygrywałem wszystko, później w juniorach również byłem naprawdę dobry. Przełomem jest okres dojrzewania fizycznego, gdy wszystko się zmienia. Ważna jest też sytuacja, jaką masz w rodzinie, czy ona daje ci spokój. Wszystko jest ze sobą powiązane w skokach. Było tak wielu skoczków, których okrzyknięto "oto wielki następca legendy", ale oni nie byli w stanie wykonać tego ostatniego kroku. Przestawić się na naprawdę ciężką pracę, jeszcze cięższą od tej w okresie juniorskim, a ona musi iść w parze z talentem. Im szybciej młodzi skoczkowie zrozumieją to, tym łatwiej im będzie wykonać ten ostatni krok. Jeżeli przez przypadek wskoczysz na najwyższy poziom, to nie wiesz jak do tego doszło i ciężko ci o powtarzalność. Pytanie tylko, czy stać go na zdobycie Pucharu Świata? - To tylko moja opinia, ale uważam, że Dawid zrobił ten ostatni krok tego lata. Zwłaszcza w fazie lotu. On może być naprawdę mocny zimą. Wie, co zmienił i ma doświadczenie, również z wytrzymywania presji. Potrafi też ciężko i równo pracować przez cały sezon, wie, jak utrzymywać potrzebną do tego energię. Jeśli zanotuje dobry start, będzie się liczył w walce o triumf w klasyfikacji generalnej. Nie sądzi pan, że Dawidowi pomogło założenie rodziny? Pod koniec grudnia 2020 r. został ojcem. - Oczywiście, że to pomaga, bo zdejmuje z niego presję. Skoki nie są numerem "jeden" w życiu. Są sprawy istotniejsze. Na pewno założenie rodziny mogło mu pomóc. Z tego co widzę, Dawid jest naprawdę pewny siebie i odpowiedzialny. Jest dzięki temu jednym z liderów naszego zespołu. W Polsce przyjęło się powiedzenie, że Dawid jest królem lata, a zimą, jeśli będzie w "10", to już jest ok. Jego najlepszy sezon, to 2019/2020, gdy był czwarty w klasyfikacji generalnej. - Dlatego na tym polega również nasza robota, aby to zmienić. Pomóc mu przenieść jego wygrywanie z lata również na zimę. Uważam, że jest to jak najbardziej możliwe. Czy udało się poprawić jego tendencję to skręcania w prawo podczas lotu? - Tak. Jeśli sporadycznie mu się to zdarza, to tylko prze błąd techniczny podczas wybicia. Później próbuje złapać prędkość w fazie lotu i z tego bierze się brak symetrii. Skorygowaliśmy to jednak, podobnie jak sylwetką najazdową. A to przełożyło się na poprawę prędkości najazdu. Dawid i inni nasi skoczkowie mieli jedne z najwyższych prędkości najazdowych podczas z zawodów Grand Prix w Klingenthal. Wszyscy nasi skoczkowie, za wyjątkiem Klimka, mieli tam dobre prędkości. To dobre zjawisko, bo naszym skoczkom często brakowało tej prędkości. - Tak, ale to było lato, natomiast by zachować ten postęp na zimę, to musimy wciąż pracować nad sprzętem. Czeka nas zakup dwóch maszyn do szlifowania, przygotowania nart. Koszt jednej to 160 tys. euro. By na dłuższą metę skutecznie rywalizować ze światową czołówką, powinniśmy się uniezależnić od producentów i zbudować własne laboratorium naukowe, które będzie nam przygotowywało szlify nart i inne niezbędne nowinki technologiczne. Potrzebujemy tego. Jak poradzicie sobie na początku sezonu bez tych maszyn i własnego laboratorium? - Polegamy na producentach nart. Oni nam je przygotowują. Pracujemy też nad innymi rozwiązaniami, ale nie mogę ich zdradzić. Czytaj też: Adam Małysz mówi to otwarcie! "Trzeba trochę przyhamować. Tak się nie da!” Co z wyścigiem nowinek sprzętowych? Szpiegujecie konkurencję i czy szykujecie coś specjalnego? Rok temu były to buty, trochę późno zgłoszone do FIS-u, co skończyło się protestem trenera Niemców Stefana Horngachera. - Ta rywalizacja nigdy się nie skończy. Jesteśmy już po spotkaniu FIS-u w sprawie sprzętu. Ile procent przewagi w zaciętej rywalizacji można zyskać dzięki modyfikacjom sprzętowym, butom, kombinezonie? - Na razie nasi najlepsi skoczkowie latem nie skakali w nowych butach, tylko w tych z zeszłego sezonu. Pod każdego z nich indywidualnie dobieramy zarówno obuwie, jak i kombinezon. Dlatego ciężko mówić jak wielką przewagę procentowo one dają. Koniec końców sprzęt ma zapewnić pełen komfort i pewność siebie skoczkowi, poczucie: "mój sprzęt jest naprawdę dobry i mogę w nim osiągać najlepsze rezultaty". Jest nowe wsparcie dla Kamila Stocha i spółki! Thurnbichler odsłania kulisy