Nie ma żadnej wątpliwości, że z doświadczonymi zawodnikami, wtedy gdy nie idzie, pracuje się trudniej i Thurnbichler zderza się właśnie z tą materią. A że nasza kadra A składa się właściwie tylko z zawodników w słusznym wieku, jak rocznikowo 37-letni Kamil Stoch, 37-letni Piotr Żyła i 34-letni Dawid Kubacki, to sytuacja tym bardziej jest skomplikowana. Nawet Aleksander Zniszczoł, który w tym momencie ciągnie ten wózek, gdy już ma wielką szansę na zwycięstwo lub podium, nie wytrzymuje (presji?) w drugiej serii. Pilny telefon Piotra Żyły do Thomasa Thurnbichlera. Podjął decyzję i poinformował o niej trenera. "Wchodzę w to" Thurnbichler ujawnia: Kamil Stoch nie lubi celów wynikowych Dlaczego przez tyle lat, gdy polskie skoki były na szczycie, nie doczekaliśmy się równie wybitnych następców i nikt z młodych już teraz nie wchodzi w buty trójki weteranów? To już temat na inne opowiadanie. Wracając do punktu wyjścia, austriacki szkoleniowiec w rozmowie ze sport.pl nie ukrywa, że właśnie ten ogromny bagaż doświadczenia nie pomaga takim zawodnikom, jak Stoch i Kubacki, by wygrzebać się z przeciętności. Nagła zmiana planów dla Stocha i spółki. Decyzja zapadła w ostatniej chwili - Z bardziej doświadczonymi zawodnikami taka praca rzeczywiście jest trudniejsza. Ciężej stawiać te cele, ale oni powinni je mieć. Kamil Stoch nie lubi celów wynikowych, woli takie, które da się osiągnąć w czasie procesu dochodzenia do wysokiej dyspozycji, chodzi o wykonywanie konkretnych zadań. A to cele wynikowe są kluczowe, to one pozwalają wykrzesać ostatnie pokłady energii. Tak, żeby nawet, gdy jest ciężko, wstać rano, kopnąć się w tyłek, iść na trening i zrobić wszystko, co możesz, żeby stać się lepszym. To one pomagają ci się nie poddawać - przedstawia swoją optykę Thurnbichler. Nie ma wątpliwości, co kibice mogą rozróżnić także na pierwszy rzut oka i ucha, choćby słuchając wywiadów z dwójką najbardziej utytułowanych w kadrze skoczków, że mają inne temperamenty, a także różnią się osobowością. Łączy ich jednak to, że sięgali po największe sukcesy, zwłaszcza trzykrotny mistrz olimpijski z Zębu, a dziś tak trudno im wyjść na prostą i zbliżyć się do najlepszych. Czy zatem pracę z tym duetem należy nazwać trudniejszą? Thurnbichler: W zeszłym sezonie bardzo dobrze rozumieliśmy się z Dawidem Polacy "zmiażdżeni", fatalna diagnoza. Jasne stanowisko ws. Thurnbichlera - Chyba nie trudniejszą, a właśnie inną. I może nie do końca chodzi tylko o to, że osiągnęli więcej sukcesów niż inni: mają inne osobowości. Czasem trzeba odnaleźć odpowiednie podejście do każdego człowieka. Zwłaszcza w zeszłym sezonie bardzo dobrze rozumieliśmy się z Dawidem. To była świetna współpraca, która dała mu jego najlepszy sezon w życiu. Teraz są dla mnie inne powody, przez które nie idzie. Jest zmęczony i to zrozumiałe. A gdy zaczynasz sezon i od początku musisz gonić za innymi, żeby starać się nadążyć za czołówką, to męczysz się jeszcze bardziej - otworzył się niespełna 35-latek. A następnie kilka kolejnych zdań poświęcił Stochowi, zapewniając, że z sukcesorem Adama Małysza zawsze znajdował odpowiednią drogę, która pozwalała im podążać wspólnie.