Thurnbichler prosto z mostu o Kubackim i Stochu. Ujawnia, jak naprawdę się z nimi współpracuje
Bezbarwny sezon polskich skoczków, wśród których obecnie wyróżnia się Aleksander Zniszczoł, spędza sen z powiek prezesowi PZN Adamowi Małyszowi, a także trenerowi kadry Thomasowi Thurnbichlerowi. Nadzieja, że na finiszu bieżącego Pucharu Świata coś "przeskoczy", na przykład podczas prestiżowego cyklu Raw Air, jest płonna. W obszernej rozmowie ze sport.pl austriacki szkoleniowiec wiele zdań poświęca m.in. najbardziej utytułowanym Kamilowi Stochowi i Dawidowi Kubackiemu, którzy nie mogę się pozbierać.

Nie ma żadnej wątpliwości, że z doświadczonymi zawodnikami, wtedy gdy nie idzie, pracuje się trudniej i Thurnbichler zderza się właśnie z tą materią. A że nasza kadra A składa się właściwie tylko z zawodników w słusznym wieku, jak rocznikowo 37-letni Kamil Stoch, 37-letni Piotr Żyła i 34-letni Dawid Kubacki, to sytuacja tym bardziej jest skomplikowana. Nawet Aleksander Zniszczoł, który w tym momencie ciągnie ten wózek, gdy już ma wielką szansę na zwycięstwo lub podium, nie wytrzymuje (presji?) w drugiej serii.
Thurnbichler ujawnia: Kamil Stoch nie lubi celów wynikowych
Dlaczego przez tyle lat, gdy polskie skoki były na szczycie, nie doczekaliśmy się równie wybitnych następców i nikt z młodych już teraz nie wchodzi w buty trójki weteranów? To już temat na inne opowiadanie.
Wracając do punktu wyjścia, austriacki szkoleniowiec w rozmowie ze sport.pl nie ukrywa, że właśnie ten ogromny bagaż doświadczenia nie pomaga takim zawodnikom, jak Stoch i Kubacki, by wygrzebać się z przeciętności.
- Z bardziej doświadczonymi zawodnikami taka praca rzeczywiście jest trudniejsza. Ciężej stawiać te cele, ale oni powinni je mieć. Kamil Stoch nie lubi celów wynikowych, woli takie, które da się osiągnąć w czasie procesu dochodzenia do wysokiej dyspozycji, chodzi o wykonywanie konkretnych zadań. A to cele wynikowe są kluczowe, to one pozwalają wykrzesać ostatnie pokłady energii. Tak, żeby nawet, gdy jest ciężko, wstać rano, kopnąć się w tyłek, iść na trening i zrobić wszystko, co możesz, żeby stać się lepszym. To one pomagają ci się nie poddawać - przedstawia swoją optykę Thurnbichler.
Nie ma wątpliwości, co kibice mogą rozróżnić także na pierwszy rzut oka i ucha, choćby słuchając wywiadów z dwójką najbardziej utytułowanych w kadrze skoczków, że mają inne temperamenty, a także różnią się osobowością. Łączy ich jednak to, że sięgali po największe sukcesy, zwłaszcza trzykrotny mistrz olimpijski z Zębu, a dziś tak trudno im wyjść na prostą i zbliżyć się do najlepszych. Czy zatem pracę z tym duetem należy nazwać trudniejszą?
Thurnbichler: W zeszłym sezonie bardzo dobrze rozumieliśmy się z Dawidem
- Chyba nie trudniejszą, a właśnie inną. I może nie do końca chodzi tylko o to, że osiągnęli więcej sukcesów niż inni: mają inne osobowości. Czasem trzeba odnaleźć odpowiednie podejście do każdego człowieka. Zwłaszcza w zeszłym sezonie bardzo dobrze rozumieliśmy się z Dawidem. To była świetna współpraca, która dała mu jego najlepszy sezon w życiu. Teraz są dla mnie inne powody, przez które nie idzie. Jest zmęczony i to zrozumiałe. A gdy zaczynasz sezon i od początku musisz gonić za innymi, żeby starać się nadążyć za czołówką, to męczysz się jeszcze bardziej - otworzył się niespełna 35-latek.
A następnie kilka kolejnych zdań poświęcił Stochowi, zapewniając, że z sukcesorem Adama Małysza zawsze znajdował odpowiednią drogę, która pozwalała im podążać wspólnie.
- W zeszłym sezonie był bardzo blisko, żeby wreszcie wrócić na podium. W tym roku było gorzej, musimy być szczerzy: nie znaleźliśmy najlepszej ścieżki. Gdyby to się udało, byłby w zupełnie innym miejscu niż teraz. (...)Kamil jest jednym z najciężej pracujących sportowców, jakich znam, ale czasem... Jest perfekcjonistą i to może stwarzać pewne bariery, postawić przed nim ścianę. I my i Kamil musimy pomyśleć nad tym, jak tę ścianę rozbić
Zobacz również:


