Praca wykonana przez 33-letniego Thurnbichlera pokazała, że Adam Małysz, nowy prezes Polskiego Związku Narciarskiego, miał nosa do zatrudnienia Austriaka. Nasz legendarny skoczek swój wybór poparł także wywiadem środowiskowym, co oczywiście tylko działa na plus, bo pokazuje, że wsłuchiwał się w głosy innych fachowców. Thomas Thurnbichler: Nie będę tracił czasu na wspieranie FIS-u Austriak dał polskim skokom to, czego nie miały od dłuższego czasu, czyli powiew świeżości. Nieco skostniałe już metody treningowe, które funkcjonowały od czasów Stefana Horngachera, następnie nieco zmodyfikowane przez Michala Doleżala, nie dawały już nowego impulsu. Sytuację tę dokumentnie odmienił właśnie młody Austriak, charakterologicznie zupełne przeciwieństwo wymienionych wyżej dwóch fachowców. Poza tym imponuje postawą, która nie jest częsta wśród szkoleniowców, czyli przed kamerami potrafi przyznać się do popełnionych błędów, jak uczynił to po lotach narciarskich w Kulm. W obszernej rozmowie ze sport.pl trener naszej reprezentacji nie zaklinał rzeczywistości, przyznając, że druga połowa sezonu nie była już świetna w wykonaniu naszych skoczków. Wtedy szukał też rady u innych, aby zderzyć swoje wnioski ze spostrzeżeniami ludzi z zewnątrz. Ważną częścią wywiadu jest także postawa Thurnbichlera w końcówce sezonu, gdy dość twardo kontestował zdarzenia, które są w gestii Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS). Przede wszystkim chodziło o kwestie bezpieczeństwa, czyli takie rozgrywanie zawodów, by nie ryzykować zdrowiem zawodników. - Wydaje mi się, że w tym sezonie decyzje były podejmowane głównie ze względu na transmisje telewizyjne, a mniej mając na uwadze zawodników i kadry. Chodzi o pieniądze. Pieniądze stają się zbyt ważne w porównaniu do sportu. Widzę to jasno i uważam, że FIS, a także wszystkie osoby decyzyjne, powinny to mocno przemyśleć - ostro wypowiada się Austriak. Thomas Thurnbichler ujawnia: Nikt inny do mnie nie dołączył W dalszej części wypowiedzi trener Orłów dodał, że zawsze będzie pozostawał po właściwej stronie, nawet gdyby to wiązało się z niesubordynacją względem FIS-u. Czy wolta Austriaka ma szansę na poważnie zmienić sytuację? Trudno o większy optymizm, patrząc na relacjonowane przez niego zebranie kapitanów, gdy wstał i zadał konkretne pytanie. - Może powinniśmy pomyśleć nad konkretnymi, jasnymi granicami?. Nikt inny do mnie nie dołączył, nawet się nie odezwał. Nie było też żadnej reakcji od osób zarządzających spotkaniem, w tym Sandro Pertile, czy delegata technicznego. Zapytali tylko: "Ktoś jeszcze ma coś do przekazania?". I nikt się nie zgłosił - dodał szkoleniowiec.