Thurnbichler sam przez jakiś czas skakał i choć nie osiągał spektakularnych wyników, to on i jego skaczące rodzeństwo na zawsze zapisali się w historii dyscypliny. Widać, że aktualny trener reprezentacji Polski zakończył sportową karierę, ale od samych skoków nie chciał się uwolnić. Apoloniusz Tajner ocenił pracę Thomasa Thurnbichlera. "Świat powinien nam zazdrościć" Thomas Thurnbichler szybko pożegnał się ze skokami "Gdybym kiedyś wiedział to, co teraz, wiele rzeczy zrobiłbym inaczej" - mówił Thomas Thurnbichler w serialu "Skoczkowie". Opowiedział o tym, jak to w ogóle się stało, że zainteresował się skokami narciarskimi. Jego dziadek założył klub i zbudował skocznię. Ojciec Thurnbichlera skakał, dziadek był trenerem, a potem trener polskiej kadry razem z braćmi przychodził na skocznię i sam złapał bakcyla. Zaczęły go jednak prześladować kontuzje. Jednej nabawił się jeszcze w czasach kariery juniorskiej, kiedy to podczas gry w piłkę złamał nogę. Oznaczało to dla niego pół roku przerwy. Potem jednak nie było lepiej. Tym razem zdrowie zupełnie pokrzyżowało mu plany. Thomas Thurnbichler nie żałuje "W następnym roku czułem nadmiar motywacji, miałem też młodego trenera i wtedy to się stało. Wypadł mi dysk. Całymi dniami leżałem w łóżku, ból długo się utrzymywał. W połowie zimy powiedziałem: Dobra, to koniec" - opowiadał Thurnbichler. Niedosyt Adama Małysza. "Trzeba się do tego przyzwyczaić" "Nie żałuję, bo jeśli popełniasz błędy i wyciągasz wnioski, to zyskujesz wiedzę na resztę życia. Rzeczy, których doświadczałem jako sportowiec, pomagają mi teraz w roli trenera" - przyznał trener polskiej kadry. Wcześniej pokazywane były sceny, gdzie widać było, jak bał się o zdrowie swoich podopiecznych. Na skoczni wystarczy mały błąd, by wykluczyć się na resztę sezonu.