Polskie skoki narciarskie od startu poprzedniego sezonu przeżywają naprawdę spore turbulencje, żeby nie nazwać tego, co się dzieje bardziej wprost, a więc kryzysem. Nie zgadza się właściwie nic. Wyniki podopiecznych Thomasa Thurnbichlera są bardzo dalekie od tych, do jakich przez ostatnie lata się przyzwyczailiśmy. Fatalny moment na mistrzostwach świata. Faworyt "wycięty", jest reakcja Austriacki szkoleniowiec potrafi wydobyć potencjał jedynie z Pawła Wąska, który wskoczył na stałe do światowej czołówki i bije się w tym sezonie o najwyższe miejsca, kilkukrotnie zajmował nawet miejsce w bardzo niedalekiej odległości od podium. Poza Wąskiem pozytywów jednak brakuje i nawet ci, którzy zwykle stanowili o sile naszej kadry, w tym sezonie nie prezentują oczekiwanego poziomu. Wąsowicz nie daje szans naszym skoczkom. Bolesna diagnoza Thomas Thurnbichler przed rozpoczęciem sezonu zapowiadał, że celem numer jeden jest zdobycie medalu mistrzostw świata. Austriak mówił o tym absolutnie otwarcie i z pewnością może zostać z tych słów rozliczony. Po pierwszym konkursie indywidualnym krajobraz nie prezentuje się zbyt dobrze. Biało-Czerwoni wypadli przeciętnie. Najlepszy był Paweł Wąsek, który zajął 10. miejsce. Adam Małysz odniósł się do zarzutów po konkursie. "To jest bardzo dziwne" Zdaniem Andrzeja Wąsowicza samo miejsce Wąska wstydliwe nie jest. - Poza Pawłem, na skoczni normalnej wszyscy skoczyli około 10 metrów mniej niż Lindvik - stwierdził prezes Śląsko-Beskidzkiego Związku Narciarskiego w rozmowie z PAP. Skoki pozostałych naszych zawodników tylko w drugiej serii rywalizacji określił zaś mianem "tragedii". - Bądźmy realistami, nasi prezentują się przyzwoicie, ale to za mało - ocenił Wąsowicz cały konkurs, który nie daje naszym orłom wielkich szans na medale w drugim konkursie indywidualnym oraz drużynówce.