Reprezentacja Polski w skokach narciarskich z pewnością w tym sezonie odbiła się już od dna, jakie widzieliśmy na początku, ale wciąż wyniki są bardzo dalekie od oczekiwanych przez zawodników i kibiców. Przez długi okres czasu wydawało się, że Kamil Stoch już zaraz stanie się zawodnikiem, który będzie regularnie walczył najpierw o miejsca w czołowej dziesiątce, a potem także być może nawet o podium. Takie były odczucia po Turnieju Czterech Skoczni. Absurdalny weekend PŚ. Norwegowie wściekli. "Parodia" Niestety jednak później znów coś się zepsuło i Stoch wrócił do przeciętności. Obecnie liderem naszej kadry niewątpliwie jest Aleksander Zniszczoł, który z weekendu na weekend jest lepszą wersją siebie. Najbardziej imponująco prezentował się podczas zmagań na skoczni w Willingen, gdzie dwukrotnie walczył realnie o podium, a w niedzielnych zmaganiach nawet prowadził po pierwszej serii z kosmiczną przewagą nad rywalami. Ostatecznie zajął ósme miejsce. Kamil Stoch bez złudzeń. Podróż do USA pewna O Zniszczoła nikt jednak nie ma obaw. Przy Stochu pewnie jakieś znaki zapytania wciąż są, ale wydaje się, że jest względnie stabilny. Największą zagadkę trener ma z pewnością z Dawidem Kubackim oraz Piotrem Żyłą. Obaj w ostatnich tygodniach nie wykazywali żadnych oznak regularności. W związku z tym nie mogą dziwić wątpliwości, które ma Thurnbichler w stosunku do ich ewentualnej podróży. - Plan zakładał, żeby jechali wszyscy, ale mamy za sobą kolejny weekend i musimy przedyskutować to z zawodnikami - powiedział trener w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Jury "skrzywdziło" Aleksandra Zniszczoła? Thurnbichler nie gryzł się w język. "Jestem zły" Trudno powiedzieć, o których konkretnie skoczków chodziło, ale Stoch szybko wyjaśnił, jaki jest jego pogląd na tę sytuację. - Tak, to będzie mój debiut. Z takiego punktu widzenia sportowego, wiadomo, że nie będzie to dla mnie łatwy weekend, ale jeśli chodzi o atmosferę, to jestem przekonany, że będzie fajnie. Na trybunach na pewno będzie mnóstwo kibiców, Polonii, którzy będą zadowoleni z tego, że będą mogli nas na żywo zobaczyć - zapowiedział przed kamerami Skijumping.pl. Decyzji Thurnbichlera jeszcze nie ma, ale trudno, aby po takich słowach jednego z najwybitniejszych skoczków w historii, miało go zabraknąć w kadrze. Następne zawody odbędą się w amerykańskim Lake Placid na skoczni K115. W planach są dwa konkursy indywidualne i jeden w formie duetów, które zadebiutowały rok temu. Po Lake Placid skoczkowie przeniosą się Japonii, aby zmierzyć się z wietrzną atmosferą w Sapporo, gdzie rekord skoczni dzierży Kamil Stoch.