Przez kilka dni polscy skoczkowie przebywali w Centralnym Ośrodku Sportu w Spale. Trener kadry Thomas Thurnbichler postanowił w ten sposób zmienić monotonię właśnie rozpoczętych przygotowań do sezonu. W miejscu gdzie do najważniejszych imprez sportowych przygotowują się przede wszystkim lekkoatleci i siatkarze, pracujący od roku austriacki szkoleniowiec, zaaplikował swoim zawodnikom trening lekkoatletyczny. Zgrupowanie trwało kilka dni. Przed skoczkami wkrótce czas najcięższej pracy, przygotowania kondycyjnego. Olgierd Kwiatkowski, sport.interia.pl: Skąd pomysł na lekkoatletyczne zgrupowanie skoczków w Spale? Thomas Thurnbichler, trener kadry Polski w skokach narciarskich: Szukaliśmy nowych bodźców treningowych, chcieliśmy dodać coś ekstra do naszej treningowej codzienności, urozmaicić zajęcia. Zdecydowaliśmy się na gimnastykę w Parku Trampolin, a teraz na lekkoatletykę w ośrodku w Spale. Zajęcia lekkoatletyczne poprowadził trener Rafał Has. Co daje lekkoatletyka skoczkom narciarskim? - Lekkoatletyka jest bazą wszystkich sportów, również skoków. Dla skoczków zajęcia lekkoatletyczne stanowią pewien wzorzec ruchowy, wspomagają kształtowanie skoczności, dynamiki, szybkości. Generalnie jest bardzo wiele zbieżnych elementów w lekkoatletyce i w skokach narciarskich. Dzięki temu w skokach można wykorzystać niektóre elementy techniczne, chociażby z biegu przez płotki, który właśnie nasi zawodnicy ćwiczyli z trenerem Hasem w ośrodku w Spale. Nie wdając się w wiele szczegółów płotki poprawiają mobilność stawu biodrowego, co ma ogromny wpływ na prawidłowe wykonywanie skoków. Treningi lekkoatletyczne mieliśmy już w ubiegłym roku. Zorganizowaliśmy je jednak wtedy trochę spontanicznie, teraz podeszliśmy do zajęć bardzo metodycznie z profesjonalnym trenerem. Zawodnicy dużo na tym skorzystali. Jestem bardzo zadowolony z tego krótkiego zgrupowania. Było niezwykle potrzebny na początek naszych przygotowań do nowego sezonu. Poza tym miało jeszcze jedną wartość, która jest dla mnie niezwykle cenna - mieliśmy możliwość zintegrowania grupy na początku okresu bardzo ciężkiej pracy. Łatwiej to zrobić, gdy odchodzi się od rutyny. A tak było w Spale, gdy zawodnicy zamiast na skoczni ćwiczyli na bieżni. Skoczkowie przystępują teraz do najcięższego momentu przygotowań do sezonu? - Zawodników czekają teraz ciężkie treningi. Będą się przygotowywać fizycznie. Zatęsknią dzięki temu za skokami. Jak będzie wyglądała kadra skoczków na najbliższe zgrupowania? - Nie ma wiele możliwości, żeby pojawił się ktoś nowy, ale nie mogę jeszcze podać oficjalnej kadry Najpierw poinformuję o tym federację. Na co pan liczy w najbliższym sezonie? - Chcę, żeby najlepsi zawodnicy Dawid (Kubacki), Kamil (Stoch), Piotrek (Żyła) osiągnęli swój najlepszy możliwy poziom. Bardzo chciałbym i do tego będę dążył, żeby Kamil wrócił do swojej dawnej formy i pokazywał to, na co go rzeczywiście stać. Ale czeka mnie też inne bardzo trudne zadanie - wydobyć to co najlepszego z młodych zawodników, szczególnie Aleksandra Zniszczoła, Jana Habdasa. W polskich skokach szykuje się zmiana pokoleniowa i będę się starał o to, żeby do igrzysk w Mediolanie i Cortinie d’Ampezzo liczyli się w kadrze młodsi skoczkowie. Jakie są jeszcze inne pana cele, by poprawić stan polskich skoków narciarskich? - Po roku pracy w Polsce wiem, że trzeba poprawić wiele rzeczy. Będę więc chciał w większym stopniu wykorzystywać drugą grupę w kadrze seniorów. To powinno mieć m.in. taką zaletę, że większa grupa tworzy lepszą atmosferę. Jeżeli większa liczba osób będzie wymieniać się poglądami i w konsekwencji wszyscy będziemy się lepiej rozumieć i komunikować. Na pewno zmiany muszą nastąpić w drużynie kobiet. Ciężko nam było stworzyć dobry zespół mieszany. Skoki kobiet chcemy objąć naszym systemem pracy, wspomagać zawodniczki, będą korzystać z tej samej bazy. A kolejna sprawa, to trzeba skupiać się na juniorach. To co do tej pory zauważyłem, że w Polsce następuje zbyt wczesna specjalizacja zawodników, zbyt wcześnie przystępują do specjalistycznych treningów. Jest też ten sam niepokojący problem, co w wielu innych krajach - coraz mniej ludzi garnie się do sportu. Podjęcie pracy trenera kadry Polski w skokach narciarskich wymaga niezwykłej wiedzy ale i odwagi. Patrząc na to z dystansu uważa pan, że poradził sobie pan do tej pory z tym zadaniem? - To było dla mnie coś całkowicie nowego. Nie byłem szczególnie dobrym, jakimś wybitnym zawodnikiem. Czułem presję. Ale mam taki charakter, że lubię wychodzić ze strefy komfortu, lubię coś rozpoczynać, podejmować nowe wyzwania. Postanowiłem więc pracować w Polsce, podjąć się tego zobowiązania, licząc na to, że zbuduję pewien system, wdrożę pewną filozofię działania. Ta praca wciąż trwa. Nie wiemy jaki będzie jej końcowy wynik, ale staramy się zaakceptować to, co jest i wykonywać jak najlepiej swoje zadanie. Co pana przez ten czas najbardziej zaskoczyło w naszym kraju? - Język. Myślę, że język polski jest najtrudniejszy na świecie. Chyba nie da się go nauczyć. Rozmawiał w Spale Olgierd Kwiatkowski