Sezon Pucharu Świata został zainaugurowany w Lillehammer, a kolejne konkursy przeprowadzono w Ruce. Teraz czas na Wisłę, gdzie w sobotę i niedzielę odbędą się zawody indywidualne. Mają je poprzedzić piątkowe skoki treningowe i kwalifikacje, a obecnie największym zmartwieniem organizatorów jest to, czy uda się przeprowadzić rywalizację zgodnie z planem. Na najbliższy weekend w Wiśle prognozowane są bowiem silne podmuchy wiatru, które mogą storpedować zmagania. Jeszcze kilka dni temu nie tylko pesymistyczne prognozy były zmartwieniem organizatorów - przez wysokie temperatury mieli problem z naśnieżaniem obiektu, pod uwagę brano nawet przeprowadzenie zawodów na igielicie, przy użyciu torów lodowych. "Nie będę ukrywał. Jest źle. Zrobimy jednak wszystko, żeby obiekt był gotowy. Wiele nam rujnują te ciągłe opady" - mówił w rozmowie ze Sport.pl Andrzej Wąsowicz, który jest odpowiedzialny za organizację konkursów na skoczni im. Adama Małysza. Ostatecznie już w niedzielę 1 grudnia Wąsowicz w rozmowie z WP SportoweFakty przekazał, że zawody zostaną przeprowadzone na śniegu. Te doniesienia w komunikacie wydanym we wtorek potwierdził Polski Związek Narciarski. Możliwy bunt sędziów w skokach narciarskich? Nie dostają pieniędzy za swoją pracę Adam Małysz i Kamil Stoch o pracy organizatorów To właśnie przygotowanie obiektu do zawodów było jednym z tematów konferencji przed konkursami w Wiśle, w której wzięli udział polscy skoczkowie oraz Adam Małysz. Zarówno Kamil Stoch, jak i sternik PZN, byli zgodni - organizatorzy włożyli dużo wysiłku w to, by zawody mogły odbyć się na śniegu. "Organizatorzy zasługują na brawa" - powiedział Stoch cytowany przez PAP. "W pewnym momencie mieliśmy sporo śniegu, ale ostatnio w Wiśle było ciepło i padał deszcz. Sporo go stopniowało. Trzeba było go transportować z Kubalonki, z tras biegowych oraz włączyć specjalną maszynę, która może go produkować w wyższej temperaturze. Jednak już cztery dni temu wiedzieliśmy, że uda się przeprowadzić zawody. Wszyscy przy tym pracujący mogli już spokojnie spać" - zdradził z kolei Małysz. Niespodziewany zwrot akcji u Doleżala. Przyznał się tuż przed Wisłą. "Nie sądziłem"