Prognozy na sobotę nie były optymistyczne, dlatego wśród organizatorów zawodów Letniego Grand Prix w skokach narciarskich w Wiśle, pojawiły się obawy o frekwencję podczas zawodów. Sytuacja była na tyle poważna, że zaapelować do kibiców na Instagramie postanowił sam Adam Małysz. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego poprosił o wsparcie polskich skoczków. I na skoczni w sobotę pojawiło się znacznie więcej kibiców, niż w czasie piątkowego prologu, ale jednak przykro się patrzyło na pustki pod skocznią. Zniszczoł skoczył, a potem się zaczęło. Zaskakujące podium i rekord w Wiśle Kibice w Wiśle nie dopisali. Adam Małysz apelował Z pewnością nie był to efekt słabszej postawy polskich skoczków w ostatnich miesiącach, ale bardziej kwestia zdrowego rozsądku. W związku z zapowiedziami meteorologów, którzy prognozowali potężne opady deszczu, wielu fanów nie zdecydowało się na to, by przyjechać do Wisły. Ci, którzy się stawili, mokli przez kilka godzin, choć organizatorzy przygotowali kilka parasoli, pod którymi można się było skryć. Atmosfera była jednak daleka od tej, jaką znamy z innych zawodów w Polsce w skokach. Niestety polscy skoczkowie nie odwdzięczyli się fanom, którzy przyszli ich wspierać. W przeciętnej obsadzie w Wiśle nasi zawodnicy nie potrafili powalczyć o podium, choć bardzo się starali. Sobotnie zawody wygrał Norweg Marius Lindvik przed - co jest sensacją - Estończykiem Artti Aigro i Szwajcarem Gregorem Deschwandenem. Najlepszy z Polaków - Aleksander Zniszczoł - zajął ósme miejsce. To znacznie poniżej oczekiwań. W niedzielę kolejny konkurs w Wiśle (godz. 15.00). Jeśli tylko nocna nawałnica, jaka jest zapowiadana w tej miejscowości, nie wyrządzi wielkich szkód, to rywalizacja powinna odbyć się przy słonecznej aurze. Może tym razem na trybunach pojawi się znacznie więcej kibiców. Z Wisły - Tomasz Kalemba, Interia Sport