Na małą liczbę skoczków w kwalifikacjach zwrócił uwagę Adam Bucholz z serwisu skijumping.pl, który przygotował na X specjalną grafikę. Od momentu wprowadzenia kwalifikacji, czyli od sezonu 1990/1991, Turniej Czterech Skoczni był zwykle imprezą, która cieszyła się bardzo dużym zainteresowaniem - nawet jeśli któraś ze słabszych reprezentacji rezygnowała ze startu w innych zawodach Pucharu Świata, akurat TCS starała się nie odpuścić. W ostatnich latach dało się zauważyć, że liczba zgłoszeń już nie zawsze jest powalająca na kolana, ale i tak jeszcze dwa lata temu do Oberstdorfu przyjechało 70 skoczków, co oznaczało, że do samego przejścia eliminacji trzeba było pokonać minimum 20 rywali. Tymczasem w tym roku na starcie stanie tylko 58 skoczków. Tak źle w Oberstdorfie nie było jeszcze nigdy od momentu wprowadzenia kwalifikacji - do tej pory najsłabszym wynikiem było 61 skoczków rok temu. Na przełomie XX i XXI wieku zdarzały się natomiast lata, gdy na starcie meldowało się nawet ponad 90 zawodników. Trzęsienie ziemi w sztabie polskich skoczków. Niemcy nie powstrzymali się od komentarza Frekwencja gorsza przez kwoty startowe? Na małą liczbę zgłoszeń na zawody w Oberstdorfie ma wpływ kilka czynników. Najistotniejszym z nich jest zmniejszenie kwot startowych dla czołowych reprezentacji - nawet najsilniejsze drużyny mogą wystawić maksymalnie sześciu skoczków, co w teorii ma dać szansę narciarzom z państw spoza elity. W sytuacji, gdy nie wszystkie korzystają z tego przywileju (Rumuni wybrali Puchar Kontynentalny) kończy się to jednak po prostu słabszą frekwencją. Na domiar złego z wystawienia swojej grupy krajowej zrezygnowali Niemcy, którzy desygnują dodatkową pulę skoczków dopiero w Garmisch-Partenkirchen. - Czy ktoś już mówił, że ten sport jest uśmiercany? - napisał jeden z kibiców w komentarzach na X pod wspomnianym wpisem Bucholza. Zamieszanie w sztabie polskich skoczków. Prawda wychodzi na jaw