Kraft konkursy w Finlandii wygrywał w stylu największych dominatorów. W sobotę jego przewaga nad drugim Piusem Paschke wyniosła aż 10,6 punktu. Dzień później nokaut był jeszcze bardziej brutalny - rodak, Jan Hoerl, który okazał się "najlepszym z reszty" miał łączną notę niższą o... 22,6 punktu, co można przeliczyć na 12,5 metra różnicy odległości. Na tym jednak lista imponujących wyczynów się nie kończy, bowiem Austriak "przy okazji" zaliczył setne podium w konkursach Pucharu Świata, a dodatkowo pochwalić może się najwyższą w historii notą łączną w konkursie na skoczni dużej. Od niedzieli rekord wynosi dokładnie 363,5 punktu i mocno wątpliwym jest, by w najbliższym czasie został poprawiony. Pierwszy weekend nowego sezonu wypadł kapitalnie również dla całej austriackiej kadry. Wraz z Niemcami nadawała ona ton rywalizacji i w Pucharze Narodów plasuje się na drugiej pozycji, ledwie 26 "oczek" za naszymi zachodnimi sąsiadami. Tak Stefan Kraft świętował sukces Efektowny weekend był naturalnie dla Krafta, jak i jego kolegów z reprezentacji okazją do świętowania. O kulisach opowiedział w rozmowie z rodzimym "Kronen Zeitung". Ci, którzy liczą jednak na relację z całonocnej imprezy srogo się rozczarują. Rzeczywistość wyglądała bowiem o wiele bardziej prozaicznie. Co ciekawe, po niedzielnym konkursie Krafta odwiedził w hotelu... Janne Ahonen. Legendarny zawodnik, którego syn Mico w weekend debiutował w zawodach Pucharu Świata zrobił tym samym młodszemu mistrzowi kapitalną niespodziankę, o czym opowiedział on "Eurosportowi". "Latający cyrk" PŚ przenosi się teraz do Norwegii. O kolejne punkty do klasyfikacji generalnej zawodnicy powalczą w Lillehammer. Polscy fani liczą z pewnością, że będzie to "nowe otwarcie" dla kadry Thomasa Thurnbichlera. W Ruce wypadła ona bowiem niezwykle blado. Dość powiedzieć, że w niedzielę Kamil Stoch i Aleksander Zniszczoł nie wywalczyli nawet kwalifikacji do konkursu, choć odpadało... trzech zawodników.