O śmierci Mateusza Rutkowskiego jako pierwszy doniósł serwis Sucha24.pl. Media ogólnokrajowe długo wstrzymywały się z publikacją informacji. Tragiczną wiadomość potwierdził Interii Rafał Kot, członek zarządu PZN. Momentalnie wróciły, mocno już zatarte, wspomnienia sprzed równo 20 lat. Rutkowski w swojej kategorii wiekowej nie miał sobie wówczas równych. Ci, którzy go znali osobiście, sięgają pamięcią jeszcze dalej. Nie żyje były reprezentant Polski juniorów. Miał 36 lat - Mateusza poznałem, jak miał 12 lat. Pamiętam, że dyrektor Zieniawa z departamentu sportu wyczynowego przyjechał wtedy do Zakopanego i oprowadzaliśmy go po obiektach. Byliśmy na Średniej Krokwi. Skoczył taki "maluch". Dyrektor się zatrzymał, podszedł i zapytał: "Chłopcze, jak się nazywasz?". To był Mateusz. Odpinając narty, podniósł głowę: "A nie zawracojcież głowy, panie". Tak pamiętam pierwszy kontakt z nim - opowiada Apoloniusz Tajner w programie "Polskie Skocznie". Rutkowski wygrał z Morgensternem. Tajner mówi o talencie czystej krwi W 2004 roku Rutkowski został mistrzem świata juniorów. Zdeklasował wtedy samego Thomasa Morgensterna, który był już wówczas rozpoznawalną postacią w świecie skoków narciarskich. Wydawało się, że następne lata będą należeć do polskiego nastolatka. Tragiczne wieści, nie żyje Benjamin Kiplagat. Trzykrotny olimpijczyk miał 34 lata - Bardzo utalentowany zawodnik - wspomina Tajner. - To był po prostu talent czystej wody, czystej krwi. Ale żeby talent okazał się też mistrzem w późniejszym czasie, to już potrzebna jest odpowiednia osobowość. Tego mu cały czas brakowało. - Szkoda, że straciliśmy go. Bardzo wcześnie zakończył karierę. Poszedł do pracy. Teraz taka sytuacja, że mając 37 lat, umiera. To jest porażająca wiadomość, ale wspomnienia z nim mam raczej pozytywne - podkreśla Tajner. Zmarł prezes polskiego klubu. Jacek Krupnik został brutalnie pobity