Lider Turnieju Czterech Skoczni tylko w tym skoku stracił do Kubackiego aż 21,8 pkt., a warto przypomnieć, że przewaga Norwega w "generalce" wynosi nad Polakiem 26,8 pkt. Kto jest biegły z matematyki, ten łatwo wyliczy, że gdyby to był konkurs, to sytuacja w całym turnieju zrobiłaby się arcyciekawa. Sam Kubacki uczepił się jednak słowa "gdyby" i bardzo słusznie. Konkurs jest bowiem dopiero w środę (4 stycznia, godz. 13.30) i do klasyfikacji TCS będą się liczyły właśnie skoki w zawodach, a nie w kwalifikacjach. Nasz skoczek wolał się koncentrować na swoich skokach i na pracy, jaką wykonał we wtorek, a trzeba przyznać, że dla Kubackiego to był bardzo udany dzień. W treningach zajmował czwarte i drugie miejsce, by wygrać kwalifikacje. Dawid Kubacki: Tak można pracować! - To był dla mnie dzień roboczy, w którym udało się razem ze sztabem znaleźć detal. Ma on przywrócić moje skoki na dobre tory. To było coś, czego brakowało w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen. Dzięki wprowadzonej zmianie czułem, że przejście z odbicia do lotu było bardziej płynne. Mniej traciłem prędkości, a to powodowało, że lepiej leciało na dole. To jest dla mnie najważniejsza rzecz z tego dnia. Pozytywne jest też to, że jedna wskazówka, którą od razu zastosowałem na skoczni, wniosła tak wiele. Tak to można pracować! - cieszył się Kubacki. Trener Thomas Thurnbichler mówił o tym, że Kubackiemu wystarczyło tylko dać drobną wskazówkę, a on ją od razu zastosował. To tylko pokazuje, jak wspaniałym zawodnikiem jest nasz lider PŚ. Niesamowity pech polskich skoczków! Dwa "bratobójcze" starcia - Zawsze staram się więcej robić niż gadać. I w tym wypadku tak właśnie było. To nie była rzecz, z którą nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy. Dlatego było łatwiej, bo ten błąd pojawiał się już wcześniej. Nie było zatem na co czekać, tylko trzeba działać i zmienić nieco pozycję - śmiał się 32-latek. Za wcześnie, by ogłaszać triumfatora Turnieju Czterech Skoczni To, co wydarzyło się w kwalifikacjach, pokazało też zarówno Kubackiemu, jak i Granerudowi, a także wszystkim kibicom, że jeszcze za wcześnie, by ogłaszać triumfatora Turnieju Czterech Skoczni. Przewaga Norwega wydawała się gigantyczna, a tymczasem Polak zniwelował ją jednym skokiem. Tym bardziej żałujemy, że to nie była konkursowa próba. Samemu Kubackiemu z kolei taka sytuacja dodała na pewno wiele pewności siebie. Wystarczyła bowiem drobna zmiana, by nasz skoczek znowu zaczął fruwać. - Tak naprawdę na najeździe to był detal do poprawy, a na dole zmieniało się to w dużą różnicę w metrach. Trudno zatem, żeby taka sytuacja nie dodawała pewności siebie - podkreślał Kubacki. Z Innsbrucka - Tomasz Kalemba