Przez wiele lat Dawid Kubacki pozostawał w cieniu Kamila Stocha, który święcił wielkie triumfy. Dopiero ostatnie sezony to eksplozja formy zawodnika z Szaflar, który ciężką pracą zdołał przebić się do światowej czołówki. I zadomowić się w niej na dobre. Mistrz świata z Seefeld przyznał jednak, że zdarzały się sytuację, w których czuł się upokorzony tym, jak jest traktowany w stosunku do Stocha. Dawid Kubacki: Czułem się, jakbym dostał w twarz - Nieciekawa sytuacja miała miejsce w Wiśle na zawodach Pucharu Świata albo Letniego Grand Prix. Po dość przyzwoitym występie udzielałem wywiadu pewnemu dziennikarzowi. Odpowiadałem mu na pytanie, a on nagle przerwał rozmowę słowami: "Dobra, kończę, bo Kamil mi ucieknie!". I wyłączył dyktafon w połowie zdania. Czułem się, jakbym dostał w twarz. Nie będę cytował, co sobie wtedy pomyślałem. Po chwili po prostu poszedłem dalej - wspominał Kubacki w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Czytaj także: Żałobny wpis Adama Małysza Dawid Kubacki wspomina także, jak do kadry przyszedł Hannu Lepistoe i szukając młodych skoczków do kadry, patrzył na wyniki Lotos Cup, w którym późniejszy mistrz świata nie mógł startować, bo w tym czasie brał udział w ważniejszym Pucharze Kontynentalnym. Fiński szkoleniowiec jednak wtedy nie wziął tego pod uwagę i nie włączył Kubackiego do kadry. - Nie miałem wpływu na to, że mnie pominęli, ale było mi trochę przykro - mówił skoczek. Później jednak przyszły już "tłuste" lata i Dawid Kubacki stał się jedną z gwiazd nie tylko polskiej kadry, ale i całych światowych skoków. Już żaden dziennikarz nie przerwałby wywiadu z nim dla rozmowy ze Stochem. Cała rozmowa z Dawidem Kubacki znajduje się w książce dwójki dziennikarzy "Przeglądu Sportowego" Natalii Żaczek i Jakuba Radomskiego "Za punktem K".