Skoki narciarskie jeszcze kilka lat temu były niesamowitą rozrywką dla kibiców. Skoczkowie fruwali daleko poza rozmiar skoczni i lądowali na dwie nogi bez telemarków. Później wprowadzono sławną obecnie nieformalną zasadę wyznawaną przez Sandro Pertille "safety first", a więc "bezpieczeństwo przede wszystkim". Oczywiście trzeba dbać o zdrowie zawodników, aby Ci nie nabawiali się poważnych kontuzji, co przy tych przeciążeniach jest rzecz jasna możliwym niebezpieczeństwem. Kosmiczny lot w Iron Mountain Do bardzo niebezpiecznych scen doszło podczas niedawnych zmagań weekendowych w ramach Pucharu Kontynentalnego w amerykańskim Iron Mountain. Skoczkowie rywalizowali na skoczni, której rozmiar wyznaczono na 133 metry. Niedzielne zawody nie doszły jednak do skutku, bo rywalizacja musiała zostać odwołana z powodu zbyt mocno wiejącego wiatru. Na obiekcie pojawili się jednak przedskoczkowie, którzy dostali szansę przetestowania obiektu i panujących na nim warunków. Ostatni z przedskoczków przeżył chwile, których na pewno nigdy nie zapomni. W trakcie jego próby mocno pod narty zawiał wiatr i skoczka wyniosło na wysokość ponad 10 metrów nad zeskok. Takie loty oddaje się na skoczniach mamucich, a nie dużych. Ten potwornie niebezpieczny lot zakończył się lądowaniem gdzieś w okolicach 165 metrów, a więc ponad 30 metrów za rozmiarem skoczni. Takie wyniki również widujemy tylko na skoczniach do lotów narciarskich. Przerażające obrazki z lotu przedskoczka "Aby uświadomić wszystkim, dlaczego dzisiejszy konkurs został odwołany: ostatni z przedskoczków złapał dzisiaj dziwny podmuch wiatru, zaczął nabierać wysokość i wylądował w pobliżu 165. metra. Taka odległość to coś niespotykanego, a wiatr tylko się wzmagał" - tak uzasadniono odwołanie niedzielnego konkursu w mediach społecznościowych. Wpis został jednak szybko usunięty. Kolejne ważne informacje w tej sprawie przekazał później Adam Bucholz z portalu "Skijumping.pl". "Kiedy wybił się z progu, wiatr nagle się wzmógł i zaczął lecieć ku górze, nawet gdy machał rękami, aby stracić wysokość. Niektórzy twierdzą, że w pewnym momencie znajdował się 10,5 metra nad ziemią" - napisał dziennikarz. W sieci pojawił się nawet film z tego wydarzenia, a konkretnie mogliśmy obejrzeć go na profilu inSJders na portalu X (dawniej Twitter przyp. red.). Wpis został usunięty z przestrzeni internetowej, ale wideo wciąż można zobaczyć na profilu Davida Jiroutka, szkoleniowca polskiej kadry B. Wygląda to absolutnie przerażająco.