Loty są tym, co kibice skoków narciarskich lubią zdecydowanie najbardziej. Nawet w polskiej kadrze są tacy zawodnicy, którzy na tych największych obiektach na świecie czują się zdecydowanie lepiej niż na dużych, czy też normalnych skoczniach. Takim zawodnikiem niewątpliwie jest Aleksander Zniszczoł, a przez lata do grona lotników przez ekspertów zaliczany był także Piotr Żyła, który niezależnie od formy potrafił pokazać się ze znakomitej strony na kolejnych "mamutach". Zniszczoł odpalił w kwalifikacjach, podium było o krok. Dramat Macieja Kota Zniszczoł w 2024 roku spisuje się jednak bardzo dobrze niezależnie od tego, na którym obiekcie ma skakać. Z tej wyliczanki trzeba wyłączyć nieprzewidywalną skocznię w Oslo, na której nie udał mu się pierwszy konkurs. Poza tym jednak spisuje się znakomicie. Wystarczy spojrzeć choćby na klasyfikację Raw Air, w którym to Polak mimo wpadki w Oslo jest naszym najlepszym zawodnikiem. Zniszczoł plasował się bowiem na 19. miejscu i mógł myśleć o awansie do czołowej dziesiątki. Zniszczoł furory nie zrobił. Szalony lot Hubera Takie nadzieje z pewnością pozostawił po swoich występach w piątek. Wówczas wygrał pierwszy trening, w drugim zajął trzecie miejsce, a kwalifikacje zakończył na piątej lokacie. Po zawodach otwarcie pochwalił naszego skoczka trener Thomas Thurnbichler, doceniając doskonałe możliwości Zniszczoła w locie. O występach pozostałej czwórki w piątek lepiej nie mówić zbyt wiele, bo były one bardzo dalekie od ideału. W sobotę skakania nie było z powodu zbyt mocno wiejącego wiatru, ale jedną serię zmagań przeniesiono na niedzielę. Sensacyjny popis Zniszczoła, a potem takie wyznanie. Aż nie mógł uwierzyć Po polskiej stronie zmagania rozpoczął Kamil Stoch i zrobił to w lepszym stylu niż w piątek, ale do wybuchu radości brakowało wiele. Stoch osiągnął 208 metrów, oczywiście w dobrym stylu, ale przy takiej odległości na noty w wysokości 19 punktów nie miał co liczyć. Nasz mistrz uplasował się w czołowej trzydziestce, ale o pozycji w czołówce mógł zapomnieć. Zdecydowanie gorzej spisał się Dawid Kubacki, który osiągnął ledwie 170,5 metra i o punktach musiał zapomnieć. Z lepszej strony pokazał się Piotr Żyła, który wylądował idealnie na 200 metrze, a więc dokładnie w punkcie K i również zajął miejsce w czołowej trzydziestce. Oczekiwanie na Zniszczoła dłużyło się bardzo mocno, ale nie zostało wynagrodzone tak, jak tego oczekiwaliśmy. Najlepszy z polskich skoczków poleciał na odległość 219,5 metra i po swojej próbie był czwarty. To był zdecydowanie najgorszy skok Olka na tej skoczni od rozpoczęcia przedostatniego weekendu w sezonie. W trakcie konkursu jasne stało się także, że Maciej Kot wypada z czołowej "30" Raw Air i w popołudniowych zawodach nie wystartuje. Całe zawody wygrał Stefan Kraft, który osiągnął 244,5 metra z dziesiątej belki. Drugie miejsce zajął Austriak Daniel Huber, który wylądował trzy metry dalej, a trzecią lokatę zajął Domen Prevc. Ostatecznie Zniszczoł zakończył zmagania na 10. miejscu, Kamil Stoch był 23, Piotr Żyła uplasował się na 25. lokacie, a Dawid Kubacki zakończył rywalizację na 38. miejscu.