Andrzej Stękała wystąpił bowiem w Vikersund. Tam w jednym z konkursów zajął 34. miejsce. Potem nie pojechał z kadrą do Lahti, ale wrócił na finał Pucharu Świata w skokach narciarskich w Planicy. W treningach spisywał się dobrze. Skakał na granicy miejsce w "30". W kwalifikacjach zajął z kolei 32. lokatę i wystąpi tym samym w piątkowym konkursie (godz. 15.00). Andrzej Stękała: mówią, że jestem "lotnikiem" - Cieszę się, że dostałem szansę na loty, bo to są fajne konkursy. Mówią, że jestem "lotnikiem", ale jednak, by pojechać na loty, to trzeba być w formie, żeby skakać naprawdę daleko. Myślę jednak, że coś jest z tym "lotnikiem". Wchodzę do konkursu, a przecież nie skaczę najlepiej. Gdybyśmy zeszli na mniejsze obiekty, to nie wydaje mi się, żeby mi się to udawało. Swoją gorszą dyspozycję nadrabiam po prostu lotem - opisywał Stękała, który ma przecież w dorobku brązowy medal mistrzostw świata w lotach. Nasz skoczek liczy na to, że w kolejny sezon będzie dla niego o wiele bardziej udany. Ta zima była dla niego solidna w Pucharze Kontynentalnym, ale bez błysku. Ma zatem podstawy do tego, by twierdzić, że będzie lepiej. Stękała na "mamucie" debiutował w Vikersund. - Było mi zatem łatwiej, bo jednak Planica robi o wiele większe wrażenie. W Vikersund wjechałem na górę i nie bałem się, ale pomyślałem: o, kurde. Trzeba było mieć respekt - wspominał 26-latek. Wywalczy miejsce w drużynie? W czwartek Stękała bardzo przybliżył się do występu w sobotnim konkursie drużynowym (1 kwietnia, godz. 10.00). Był bowiem czwartym naszym zawodnikiem w kwalifikacjach. Thomas Thurnbichler, trener naszej kadry, nie chciał jednak jeszcze ogłaszać składu na tę rywalizację, bo miał jeszcze czas. - Muszę sobie to wszystko ułożyć w głowie - przyznał Austriak. Pierwsze trzy miejsca w kwalifikacjach zajęli Słoweńcy. Wygrał Anze Lanisek przed Timi Zajcem i Domenem Prevcem. Najlepszy z Polaków - Kamil Stoch - był 10. Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport