Hubert Neuper już jako kilkuletni dzieciak wiedział, że będzie skakał na nartach. W wieku 19 lat osiągnął niebywałe sukcesy. Najpierw wygrał Turniej Czterech Skoczni, by zaraz potem zostać w Lake Placid (1980) wicemistrzem olimpijskim na dużej skoczni. Na koniec sezonu z kolei triumfował w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. To była pierwsza edycja tego cyklu. W 1981 roku powtórzył wygraną w Turnieju Czterech Skoczni, a rok później został wraz z kolegami drużynowym wicemistrzem świata w Oslo. W sumie wygrał osiem konkursów Pucharu Świata. Karierę zakończył w 1985 roku, nie mając jeszcze skończonych 25 lat. Spirala negatywnych myśli. "Nagle poczułem się zbędny" Po zakończeniu kariery pracował jako pilot w liniach lotniczych. Równocześnie też prowadził z ojcem szkółkę narciarską. Od 1996 roku organizował loty narciarskie na Kulm. Robił to przez ponad 20 lat. Był też pomysłodawcą nagrody World Sports Awards. Wszędzie go było pełno. Można byłoby powiedzieć, że jest człowiekiem sukcesu. W głębi jednak wcale nie było tak kolorowo, a raczej ponuro. Nieuzasadnione zwątpienie w siebie i strach przed porażką doprowadziły "do sytuacji życiowych, które były prawie nie do zniesienia". Niedawno Neuper napisał swoją drugą książkę "Mogę wszystko". W związku z tym w austriackim "Newsie" ukazała się rozmowa z tym znakomitym przed laty skoczkiem. Przyznał on, że od dziecka wpadał w spiralę negatywnych myśli, która nie zawsze pozwalała mu się cieszyć chwilą i tym, co ma. - W każdym z nas pozostają ślady, które powstały w naszej młodości. Miałem 10 lat, kiedy poszedłem do szkoły z internatem. Jako dziesięciolatek miałem wrażenie, że całkowicie straciłem miłość moich rodziców. Nie pozwolono mi wracać do domu. Z dnia na dzień znalazłem się wokół zupełnie obcych ludzi. Psychicznie złamało mi to kark, tym bardziej że w tym samym czasie urodziła moja siostra. Pomyślałem wówczas, że to dla mnie koniec. Nagle poczułem się zbędny - opowiadał Neuper, dodając, że długo o tej sytuacji rozmawiał ze swoją mamą. Skoki narciarskie. Strach przed porażką towarzyszył mu jak cień Radość i pewność siebie wróciła po pewnym czasie. Już wtedy zaczął odnosić sukcesy w skokach. Kiedy miał 12 lat przyjechali dziennikarze, by przeprowadzić z nim wywiad. - Po tym wszystkim moi rówieśnicy znowu przychodzili do mnie. Znowu poczułem, że jestem rozpoznawalny, że jestem kimś. Moja podstawowa potrzeba została zaspokojona. Od tego momentu stało się dla mnie jasne, że jeśli chcę być akceptowany i kochany, to muszę być najlepszy w tym, co robię. Ale jeśli już, to tylko przez krótki czas czułem z tego powodu radość. Wtedy znowu pojawiał się ten strach: na litość boską, co mam teraz zrobić, żeby zachować to uczucie? To było koło, z którego nie mogłem się wyrwać - mówił Neuper. - Byłem numerem jeden na świecie w skokach narciarskich, zdobyłem medal olimpijski, zaprosiłem Muhammada Alego i Pele do Opery Państwowej jako gospodarz, byłem gospodarzem czterech mistrzostw świata w lotach narciarskich i jedenastu Pucharów Świata w lotach narciarskich, ale to nie znaczy dla mnie nic, bo strach przed porażką towarzyszył mi zawsze jak cień. Te zachowania, które zaszczepiłem w sobie, gdy miałem dziesięć lat, ukształtowały całe moje życie - dodał. Po zakończeniu kariery Neuper zmieniał często zajęcie. Jak się okazuje, to miało właśnie związek z owym strachem. - Bałem się, że po kolejnym sukcesie nie będzie kolejnego i znowu stracę miłość i podziw. I to był powód, dla którego pracowałam w wielu różnych obszarach, aby pokazać, że mogę odnieść sukces "wszędzie". Złą rzeczą jest to, że wszyscy przestajemy kierować się intuicją, przeczuciem, które zawsze podpowiada nam właściwą drogę. Mamy intuicję, ale nasz umysł często powoduje, że ją lekceważymy. W pewnym momencie dochodzi do wypalenia - barwnie tłumaczył Neuper. Syndrom wypalenia W 2003 austriacki skoczek był ofiarą syndromu wypalenia zawodowego. Wyjechał wówczas na jakiś czas do Nashville. Po to, by odciąć się od wszystkiego i złapać równowagę. Zaczął wtedy od tego, że odstawił gazety, w których kłębiło się od negatywnych informacji. Zaczął przeglądać kolorowe magazyny z pięknymi zdjęciami. Po to, by tym pięknej nacieszyć oczy i umysł. Wprowadził też ścisłą dietę bez: mąki pszennej, kawy, wołowiny i cukru. To mu pomogło na pewien czas znaleźć równowagę między pracą i codziennym życiem. Demony wróciły jednak w 2018 roku po konkursach Pucharu Świata w Bad Mitterndorf. - Zacząłem odgrywać rolę, zwłaszcza przed sobą. Całkowicie porzuciłem intuicję, autentyczność - przyznał Neuper, który rok później zrezygnował z funkcji dyrektora Pucharu Świata na Kulm. Zupełnie odciął się od skoków i zajął się golfem. Za pisanie książki wziął się w Dubaju. To było po zawodach na Kulm w 2020 roku. Nie było go na nich. Nikt go nie zaprosił. I właśnie ta negatywna myśl, która dobijała się do jego umysłu, sprawiła, że postanowił dogłębniej przeanalizować to, dlaczego negatywne myśli próbują zniszczyć piękne chwile w jego życiu. I o tym właśnie jest ta książka. - Myśląc, stworzyłem fikcję i zdałem sobie sprawę, że fikcji nie da się opanować. Uzdrowienie następuje przez patrzenie przed siebie, a nie użalanie się nad sobą. Umysł nakłania nas do użalania się nad sobą, ale intuicja i wola mogą przerwać to błędne koło - wyjaśnił Neuper.