Kamil Stoch przed sezonem 2024/2025 Pucharu Świata zapowiadał, że celem jest powrót na szczyt. Właśnie po to nasz mistrz stworzył własny sztab szkoleniowy, który składa się z ludzi, którym całkowicie ufa. Niestety nie udało mu się zrealizować tego, co zapowiadał. Stoch wciąż wierzy jednak, że jest w stanie walczyć o najwyższe narciarskie laury i właśnie dlatego zdecydował się kontynuować swoją karierę. Historyczna zima polskich skoczków, co za pożegnanie. Małysz wszystko potwierdził Jak się jednak okazuje nadchodzący sezon będzie tym ostatnim w karierze naszego mistrza, co Stoch sam ogłosił w rozmowie z TVP Sport. - Nie chcę być jak Kasai. Myślę, że powiedziałem to już na tyle zrozumiale, że każdy wyciągnął wniosek, że to będzie mój ostatni sezon - powiedział skoczek w rozmowie z cyklu "Oko w oko". Stękała skomentował decyzję Stocha. Jednoznacznie Ta wiadomość pobudziła oczywiście całą społeczność skoków narciarskich, a ta jest wielka i z pewnością nie ogranicza się tylko do Polski. Głos zabrało wielu byłych trenerów, czy skoczków. O komentarz poproszony został także Andrzej Stękała, który wspólnie z Kamilem odnosił sukcesy. Potwierdzają się doniesienia ws. małżeństwa Stocha i Ewy. I to jeszcze w takim momencie - Na gorąco trudno jest mi cokolwiek powiedzieć. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tego. Brak mi słów, bo Kamil to wielki mistrz i chciałbym, żeby skakał jeszcze przez wiele lat. Wiem jednak, że było to nieuchronne, bo czas mija bardzo szybko, szczególnie w sporcie... Jest jedną z największych legend światowych skoków narciarskich. Jestem dumny i szczęśliwy, że przez tyle lat mogłem być z nim w jednej drużynie - powiedział w rozmowie z "Faktem". Później dodał, że wciąż widzi w Stochu ten ogień i siłę do walki o największe triumfy. - Przed nim jeszcze cały nadchodzący sezon, w który może wiele zdziałać. Wciąż ma dużo do ugrania, ale nic nie musi udowadniać, bo Kamil Stoch to klasa sama w sobie. Nie powiem, że jestem w szoku po jego decyzji, ale odczuwam zdziwienie i zaskoczenie - dodał 29-letni skoczek.