Kamil Stoch poprzedni sezon Pucharu Świata miał wybitnie nieudany. Dla Polaka tamten narciarski rok stanowił wielkie rozczarowanie. Nie bez powodu padało tak wiele pytań o przyszłość naszego mistrza. Ostatecznie Stoch zdecydował się kontynuować swoją karierę, prawdopodobnie przez dwa następne sezony - do igrzysk olimpijskich. 37-latek chce jednak działać teraz na własnych warunkach. Właśnie dlatego Stoch podjął decyzję o odejściu z kadry A prowadzonej przez Thomasa Thurnbichlera. Dawid Kubacki wypadł z kadry, Alexander Stoeckl zdradził kulisy. Problemy mistrza świata Dwukrotny triumfator klasyfikacji generalnej Pucharu Świata poszedł drogą Adama Małysza i stworzył własny sztab szkoleniowy. Od tego sezonu za przygotowanie Stocha do zawodów odpowiada duet Michał Doleżal oraz Łukasz Kruczek, z którymi już w przeszłości osiągał sukcesy. Celem jest powrót na szczyt, o czym sam Stoch w wywiadach otwarcie mówił. Z obozu Polaka latem płynęły wieści o "świetnych treningach", ale później przyszła kontuzja i wszystko nieco wstrzymała. Początek sezonu dla mistrza świata z 2013 roku jest jednak kolejny raz rozczarowujący. Trudno to jednak porównywać do tego, co działo się rok temu. W tym momencie Stoch ustabilizował swoją pozycję na poziomie trzeciej dziesiątki Pucharu Świata, co wyraźnie go nie satysfakcjonuje. W wywiadach po konkursach otwarcie przyznaje, że jego problemem jest stabilność pozycji najazdowej, przez co popełnia błędy na progu, których potem już nie da się naprawić. Kamil Stoch czeka na Engelberg. Dolezal reaguje Podczas weekendu w Titisee-Neustadt 37-latek pokazał jednak, że wciąż może skakać na bardzo wysokim poziomie, choćby w drugiej serii sobotniego konkursu, gdzie zabrakło dobrego lądowania. Michal Doleżal w rozmowie ze Skijumping.pl zapowiedział stanowcze kroki, które mają pomóc w naprawie sytuacji. - Tak, mamy nadzieję, że w środę skocznie będą gotowe. Będziemy chcieli trochę potrenować przed wyjazdem do Engelbergu - powiedział Czech. Niemiec jak Adam Małysz, w grze wielka stawka. Robi się gorąco Trener Stocha widzi jednak też pewne pozytywy. - Na pewno zrobiliśmy krok do przodu od Lillehammer. Weekend po weekendzie jest lepiej, skoki są lepsze. Idzie to zdecydowanie do przodu, małymi krokami, ale idzie to do przodu. Wiemy, że Kamila stać na więcej, ale musimy podchodzić do tego ze spokojem. Dla mnie ważne było to, że Kamil już zaczyna czuć, gdzie trzeba włożyć najwięcej pracy. Od pierwszego skoku tutaj było lepiej (w Titisee-Neustadt przyp. red.) niż w Wiśle. Ważne jest teraz to, że faktycznie łapie to czucie i te skoki zaczynają już wyglądać - ocenił szkoleniowiec. Stoch być może miał prawo delikatnie obawiać się o to, czy trener Thomas Thurnbichler zabierze go do jego ukochanego Engelbergu. W Pucharze Kontynentalnym nieźle spisali się bowiem Piotr Żyła i Maciej Kot. Ostatecznie Austriak zdecydował się tylko na jedną zmianę i do Szwajcarii nie poleci Dawid Kubacki, a w jego miejsce do samolotu wsiądzie Piotr Żyła. Rywalizacja w Engelbergu rozpocznie się w piątek o 15:15. Na tę godzinę zaplanowane są treningi.