Stefan Hula ponad 200 razy wystąpił w konkursach Pucharu Świata, ale bez wątpienia najbardziej pamiętnym jest jego występ podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, w 2018 roku. Po pierwszej serii konkursu na normalnej skoczni prowadził, będąc o krok od zdobycia złota. Niestety, w finale nie utrzymał tej lokaty - skończył rywalizację na piątej pozycji. To niepowodzenie powetował sobie niedługo później - w "drużynówce" sięgnął wraz z kolegami po brąz. W sezonie 2017/2018 zdobył jeszcze jeden medal dużej imprezy - brąz mistrzostw świata w lotach w Oberstdorfie, który ponownie wywalczył z drużyną. Od kilku sezonów 36-latek występował w konkursach PŚ już tylko sporadycznie. W trakcie obecnego w akcji oglądaliśmy go tylko sześć razy. Zdobył cztery punkty - za 27. miejsce w inauguracyjnych zawodach w Wiśle. Stefan Hula kończy karierę. Eksperci i kibice reagują Informacja o zakończeniu kariery przez Stefana Hulę lotem błyskawicy rozeszła się w świecie skoków narciarskich. Zareagował na nią nawet Kamil Stoch. - Życzę Stefkowi wszystkiego dobrego. Cieszę się, że mogliśmy razem przeżyć fajną przygodę - mówił. W mediach społecznościowych zaroiło się od komentarzy ekspertów w sprawie. "Pan skoczek Stefan Hula" - pisał Kamil Wolnicki z "Przeglądu Sportowego". Analityczny profil twitterowy "Skoki narciarskie na wykresie i w liczbach" określił karierę Huli mianem "Jednej z najfajniejszych w historii polskich skoków". Oczywiście, zdecydowana większość kibiców i dziennikarzy dziękowała Huli za długą i owocną karierę. Piotr Majchrzak z "Sport.pl" słusznie zauważył, że jego pożegnanie to symboliczny początek końca najlepszej ery polskich skoków. Sam skoczek w rozmowie z Tomaszem Kalembą z Interii przyznał, że jego kariera była "trudna". - Gdybym jednak poddał się w pewnym momencie, to nie miałbym za sobą tak pięknego sezonu, w którym zdobyłem medal mistrzostw świata w lotach i zimowych igrzysk olimpijskich. Nie przeżyłbym tych wszystkich pięknych chwil - stwierdził.