Nieczęsto zdarza się, by skoczek miał możliwość oddania dwóch skoków w jednej serii. Taka sytuacja spotkała Stefana Hulę, który w pierwszej próbie oddał słaby skok i w zasadzie, z automatu, stracił szansę na awans do serii finałowej. Później okazało się, że Polak dostanie szansę na zrehabilitowanie się, bo krótki skok na 88 m nie wynikał wyłącznie z błędów naszego zawodnika. Jury uznało, że Hula wytracił prędkość na torze najazdowym przez zalegające bryłki lodu, dlatego podjęto decyzję, aby nasz Orzeł mógł ponowić próbę na końcu pierwszej serii. Nic to nie dało, bo choć skok Huli był dłuższy i być może nawet dałby mu awans do drugiej serii, to po wylądowaniu zaliczył upadek. - Przy pierwszym skoku rzeczywiście były w torze kawałki lodu, bo prawą nartę dość mocno mi przytrzymało. Takie sytuacje już się zdarzały, ale na sztucznych torach miałem z tym do czynienia po raz pierwszy. Fajnie ze strony jury, że dało mi jeszcze raz skoczyć, ale dzisiaj coś na mnie ciążyło, bo z kolei przyszedł upadek. To był mój błąd, chciałem wyciągnąć z tego skoku jak najwięcej, ale przy lądowaniu zakantowała mi narta i nie zdążyłem się uratować - powiedział Hula na antenie TVP. Hula nie ukrywa, że cały wyjazd do Azji był dla niego ciężki. Po raz kolejny okazało się, że na problemy z ustabilizowaniem formy zawsze lepszy jest trening od zawodów. - Nie ukrywam, że ten wyjazd do Azji był dla mnie trochę ciężki, bo straciłem "czucie" na skoczni i pracujemy z trenerem, żeby to wróciło - mówi Hula. W tych okolicznościach nasz skoczek czuje wdzięczność, że trener Stefan Horngacher nie stracił w niego wiary i powołał do drużyny na mistrzostwa świata w Lahti. - Cieszę się, że trener wierzy we mnie. Cóż, tak czasami dzieje się w sporcie, że małe błędy techniczne sprawiają, że skoki zupełnie nie wychodzą. Tak jest w moim przypadku, moje "czucie" trochę się zagubiło, a na zawodach ciężko jest wszystko naprawić. Nie pozostaje mi nic innego, jak walczyć, trzymać głowę podniesioną do góry, zacisnąć zęby i dawać z siebie wszystko - tłumaczy Hula. A zatem próba przedolimpijska w Pjongczangu w wykonaniu Huli wypadła blado. Z tym, że jego poprzednie doświadczenie ze skoczniami w Korei Południowej było o niebo lepsze. - Byłem tu już bardzo dawno temu, na Pucharze Kontynentalnym. Wtedy wygrałem zawody na małej skoczni, a na dużej zająłem trzecie miejsce. Teraz, gdy forma nie jest taka, jak być powinna, cały czas jest się trochę przybitym, bo człowiek chce, ale nie może! - zakończył Hula. AG