Po mistrzostwach Polski w Szczyrku jasnym było, że pewne miejsce w kadrze na dwa pierwsze konkursy Pucharu Świata - w Ruce i Lillehammer - mają Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Tych dwóch zawodników wyraźnie odskoczyło reszcie kadrowiczów na finiszu przygotowań. Na kolejnych pozycjach ustawili się: Kamil Stoch, Maciej Kot, Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł i Kacper Juroszek. Różnice między nimi były minimalne. Jasne było, że Thomas Thurnbichler, trener kadry, z tego grona wskaże, trzech kolejnych skoczków. Niebezpieczne chwile na skoczni. Polak leciał bokiem do zeskoku Skoki narciarskie. Thomas Thurnbichler nie postawił na najlepszych Pierwszy z rywalizacji o miejsce w kadrze na początek Pucharu Świata odpadł Juroszek. Choć Thurnbichler zachwycał się walorami tego zawodnika, to jednak postanowił, że to jeszcze nie czas i że powinien on w spokoju poćwiczyć przed rozpoczęciem sezonu. Wydawało się, że wyraźnie urosły szanse Kota. Ten w indywidualnym konkursie mistrzostw Polski był czwarty. Tuż za Stochem, ale w drużynowym już wyprzedził w indywidualnych notach utytułowanego kolegę z kadry. Tymczasem Austriak skreślił i jego. Trzeba przyznać, że Thurnbichler był nieco ograniczony zmniejszonymi kwotami startowymi. W pierwszym periodzie, który zakończy się po konkursach w Engelbergu, Polska może wystawić w każdym konkursie pięciu zawodników. To wszystko powoduje, ze o dodatkowe miejsce na Turniej Czterech Skoczni trzeba będzie powalczyć w Pucharze Kontynentalnym. Górę wzięła zatem taktyka, bo nie podejrzewam Austriaka o betonowanie kadry, jak to miało miejsce za Stefana Horngachera. Choćby od Kota, który należy do grupy regionalnej, można było usłyszeć, że Thurnbichler interesuje się losem każdego z zawodników i stara się pomagać wszystkim, a nie tylko tym, których ma pod swoją opieką w kadrze A. Austriak zresztą wiele razy pokazywał, że wcale nie musi dokonywać oczywistych wyborów. Tak było ubiegłej zimy, kiedy nieoczekiwanie postawił w Turnieju Czterech Skoczni na Jana Habdasa i Stefana Hulę, odstawiając choćby Zniszczoła, którego forma akurat szła w górę. Latem z kolei potrafił docenić Kota, który wygrał rywalizację w Szczyrku z Wąskiem i Juroszkiem. Zakopiańczyk pewnie znalazłby miejsce w kadrze, gdyby wywalczył dodatkowe miejsce dla naszej kadry w Pucharze Kontynentalnym. Tak, choć dostał gratulacje za walkę, nie wypełnił zadania i tym samym utrudnił sobie powrót do kadry. Wiele wskazuje na to, że wobec walki o dodatkowe miejsce w Pucharze Świata, nasza kadra została zabetonowana przynajmniej do Turnieju Czterech Skoczni. Stefan Horngacher nie trzymał się nazwisk. Bolesny cios dla Constantina Schmida Dość elastyczny okazał się tym razem z kolei Horngacher. Austriak, który prowadzi kadrę Niemiec odstawił dwóch dotychczasowych pewniaków - Markusa Eisenbichlera i Constantina Schmida. Obaj nie błyszczeli w ostatnich konkursach Letniego Grand Prix, a do tego "popłynęli" w mistrzostwach kraju. I tul akurat Horngacher miał powody do podjęcia takiej decyzji. Postanowił na szóstkę najlepszych w tym momencie naszych skoczków. Nieco inaczej niż Thurnbichler. Szczególnie bolesne jest to dla Schmida, którego w Pucharze Świata zabraknie po raz pierwszy od wiosny 2019 roku. Od jesieni tego samego roku wystąpił już we wszystkich konkursach. Prawdziwa rewolucja w skokach narciarskich. Puchar Świata niczym tenis, rekordowe loty