Triumf Adama Małysza w Turnieju Czterech Skoczni komentował w TVP Krzysztof Miklas. To on miał więc przyjemność powiedzieć: "W kapitalnym stylu zwycięstwo: dzisiaj w Bischofshofen i w Turnieju Czterech Skoczni. (...) Adam Małysz wygrywa konkurs i cały Turniej Czterech Skoczni, to rzecz bez precedensu!". Gdy jednak krótko później legenda polskich skoków narciarskich zdobywała swoje pierwsze mistrzostwo świata - w Lahti - kibice z telewizorów słyszeli już komentarz Włodzimierza Szaranowicza. Na spór między samymi komentatorami nakładał się też ambicjonalny wyścig między samymi kanałami Telewizji Polskiej - Jedynką i Dwójką. I pewnie dziś mało kto by o tym konflikcie pamiętał, gdyby sami komentatorzy nie odgrzewali go w swoich książkach ("Dwie mikrofony" Miklasa - wyd. Aha!, 2012 i "Życie z pasją" Szaranowicza, wyd. SQN, 2021), z których pochodzą poniższe cytaty. Jerzy Buzek w kabinie komentatorskiej. Przypadek czy przebiegłość? Gdy Adam Małysz pierwszy raz jechał na mistrzostwa świata w roli faworyta, w 2001 roku do Lahti, TVP podzieliła konkursy między Jedynkę i Dwójkę oraz - co za tym idzie - między Krzysztofa Miklasa i Włodzimierza Szaranowicza. W pierwszym konkursie - komentowanym przez Miklasa - Małysz wywalczył srebro. W drugim - z Szaranowiczem przed mikrofonem - wygrał złoto. W tym drugim przypadku w kabinie komentatorskiej był też... premier Jerzy Buzek. Włodzimierz Szaranowicz tłumaczył to przypadkiem oraz panującym w Finlandii mrozem. Inaczej na sprawę patrzy oczywiście Krzysztof Miklas: Turniej Czterech Skoczni. Spięcie w czasie transmisji ws. Svena Hannawalda Gdy rok po Adamie Małyszu Turniej Czterech Skoczni wygrał w wielkim stylu Sven Hannawald, komentujący konkurs w Bischofshofen Krzysztof Miklas rzucił dwuznaczną uwagę na temat "świątecznego menu" Niemca. Awantura wybuchła jeszcze w czasie transmisji, na antenie TVP. Wersja Krzysztofa Miklasa: Sprawa miała ciąg dalszy, bo taka insynuacja nie spodobała się niemieckiej ekipie. Wydarzenia z jednej z późniejszych konferencji prasowych tak opisywał Włodzimierz Szaranowicz. Nie podał przy tym nazwiska Krzysztofa Miklasa, ale w tej sytuacji nasuwa się ono samo. Awantura o słowa nt. Svena Hannawalda miała też swój szerszy wymiar medialny, teksty poświęcały mu dzienniki czy tygodniki opinii takie jak "Newsweek", do których potem odnosili się w listach i polemikach sami komentatorzy, wykazując, który z nich pierwszy komentował konkursy skoków czy Adama Małysza. Sprawa stała się publiczna. Kto powiedział "Leć, Adam, leć"? Chyba najdziwniejszym wątkiem tego konfliktu, pokazującym jednocześnie jego wymiar, była sprawa niepozornej w sumie notki w Gazecie Telewizyjnej, dodatku do Gazety Wyborczej. W krótkim tekście zachęcającym do smsowego głosowania na ulubionego dziennikarza/komentatora, wśród kandydatów znalazł się Włodzimierz Szaranowicz. A w jego opisie takie słowa: Na publikację zareagował Krzysztof Miklas, wysyłając do redakcji coś w rodzaju sprostowania, które ukazało się drukiem pod tytułem: "To ja leciałem z Małyszem!". "Z przykrością stwierdzam, że w notce charakteryzującej jednego z nich - Włodzimierza Szaranowicza - znalazł się istotny błąd" - napisał Miklas w liście do gazety. A temat rozwinął jeszcze w swojej książce: 74-letni Krzysztof Miklas i 73-letni Włodzimierz Szaranowicz nie komentują już konkursów Pucharu Świata w skokach narciarskich. Od zeszłego transmituje je zresztą nie TVP, a TVN.