Paweł Wąsek nie rozpoczął skoków w Klingenthal z wysokiego pułapu. W pierwszym skoku uzyskał dopiero 43. wynik z grona 58 zawodników. W drugim treningu był już jednak 29., a kwalifikacje zakończył na 26. pozycji. - Miałem dziwne czucie, a do tego wiatr kręcił na skoczni. Testowałem też nowe narty i starałem się poczuć, jak działają - tłumaczył Wąsek. Trener myślał o wycofaniu Dawida Kubackiego. Skoczek postawił na swoim Skoki narciarskie. Paweł Wąsek w Klingenthal pilnował butów Najmłodszy zawodnik w kadrze przed kilkoma dniami miał dziwną przygodę w Lillehammer. Nie mógł oddać skoku, bowiem ktoś z wolontariusz zabrał jego torbę z butami z góry skoczni na dół. Ten nie zdążyły wrócić przed startem Polaka i 24-latek nie mógł wystartować. Spiker na skoczni w Klingenthal, nie omieszkał pominąć tego faktu i przypominał tę historię przed pierwszym skokiem Wąska, nazywając ją anegdotą. Nasz skoczek doskonale wie, że w Lillehammer popełnił błąd. Obowiązkiem zawodnika jest bowiem pilnowanie i dbanie o swój sprzęt. Tak zresztą stanowią przepisy. Zły na Wąska był nawet sam Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, który mówił o całej sytuacji w rozmowie z Interia Sport: - Jestem zły na niego. Nawet jeśli idzie się do toalety, to takich rzeczy, jak własny sprzęt, po prostu się pilnuje. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy zostały zmienione przepisy. Już po tym zdarzeniu Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata w skokach narciarskich, zapowiedział, że teraz trzeba będzie lepiej określić miejsce, w którym skoczkowie mogą bezpiecznie zostawiać sprzęt, by więcej nie dochodziło do takich sytuacji. - Nie zauważyłem niczego u góry w Klingrnthal - przyznał Wąsek. Z Klingenthal - Tomasz Kalemba, Interia Sport Polski skoczek znów odbija się od dna. "To może być jak kula śnieżna"