- Jeszcze mamy bardzo dużo do zrobienia, aby ten sezon był bardzo wyjątkowy, dlatego nie możemy mówić, że przeszliśmy do historii. Idziemy do niej. Wiele zrobiliśmy, wiele udowodniliśmy, ale jeszcze sporo przed nami - powiedział Kruczek, który nie ukrywał, że uronił łzę ze wzruszenia po sukcesie Stocha. W rozmowie z polskimi dziennikarzami Stoch mówił, że po drugim skoku wcale nie był pewny zwycięstwa. W napięciu oczekiwał na wyniki na tablicy świetlnej. Zaznaczył jednak, że byłby zadowolony i z drugiego, i z trzeciego miejsca. - Kiedy wyskoczyły współczynniki za wiatr, zdążyliśmy policzyć, że Kamil powinien wygrać, choć niewielką różnicą punktów - podkreślił szkoleniowiec mistrza świata i dziś już podwójnego złotego medalisty igrzysk. Stoch wyprzedził o 1,3 pkt Japończyka Noriakiego Kasaiego i o 3,9 Słoweńca Petera Prevca. - Więcej nerwów było w pierwszej, dramatycznej serii. W ogóle zapachniało horrorem po anulowaniu serii próbnej. Miałem przekonanie, że dziś jej potrzebujemy, a wiatr kręcił i się zmieniał. Mogło wydarzyć się coś, czego nie chcieliśmy, czyli jakiś pech i byłoby trudno. Tymczasem ci najlepsi skakali w bardzo podobnych warunkach - dodał Kruczek. Trener "Biało-czerwonych" znów przekonywał, że kolejny złoty medal Stocha to nagroda za jego super osiągnięcia, a nie cel, do którego dąży. - Staramy się ucinać rozmowy o medalach, bowiem one wprowadzają dekoncentrację. Przyznaję, że ten sezon wychodzi nam świetnie - zaznaczył. Wiele obaw o Stocha było po środowym upadku na dużej skoczni. Tymczasem okazało się, że stłuczony, i to niegroźnie, został tylko łokieć. Wcześniej, w dniu konkursu na normalnej skoczni, polski zawodnik czuł się na tyle źle, był do tego stopnia osłabiony, że zastanawiał się nad wycofaniem. - W sobotnie było żadnych kłopotów zdrowotnych. Podczas obiadu Kamil wymachiwał łokciem i pokazywał, że wszystko jest już dobrze - dodał Kruczek. Ceremonia dekoracji medalistów odbędzie się w niedzielny wieczór w Parku Olimpijskim w Soczi. W tym czasie na Krasnej Polanie skoczkowie rywalizować będą w treningu przed poniedziałkowymi zawodami drużynowymi. - Zdecydowałem, że skakać będą tylko Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Kamil Stoch, Jan Ziobro i Maciej Kot pojadę na dekorację. W naszej ekipie podzielimy się obowiązkami, ogarniemy dwie rzeczy - zakończył szkoleniowiec. Decyzja Kruczka oznacza, że w rywalizacji zespołowej wystąpią Stoch, Ziobro i Kot, zaś o ostatnie czwarte miejsce, podobnie jak w konkursach indywidualnych, powalczą Kubacki z Żyłą.