Norwegowie, podobnie jak Polacy, zdecydowali się na odpuszczenie startów w Pucharze Świata w rumuńskim Rasnovie. W zamian postawiono na przygotowania do mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Planicy. Tym samym wysłano jasny sygnał co do oceny priorytetów - medale na MŚ są obecnie najważniejszym celem. Thomas Thurnbichler zapowiedział, że byłby zadowolony, gdyby jego podopieczni wywalczyli co najmniej dwa krążki - jeden w rywalizacji indywidualnej, drugi w rywalizacji drużynowej. Największe nadzieje pokładane są zwłaszcza w Dawidzie Kubackim, który prezentuje najlepszą dyspozycję z "Biało-Czerwonych", co ma odzwierciedlenie w klasyfikacji generalnej PŚ. Zajmuje drugie miejsce. Wyprzedza go jedynie Halvor Egner Granerud, który ma jednak sporą przewagę - aż 293 punktów. Norweg i jego koledzy udali się do Planicy z bojowym nastawieniem. Jednak w ich szeregi niespodziewanie wdarły się mniej pozytywne emocje. Wszystko przez tragedię, jaka dotknęła rodzinę szefa norweskich skoków. Horngacher oschle po skokach. To nie przeszło bez echa, oberwało się Polsce. "Nie odważyli się" Clas Brede Braathen z reprezentacji Norwegii przeżył rodzinną tragedię. Nie żyje bliska mu osoba Jak informuje norweska prasa, Clas Brede Braathen nie pojechał z kadrą do Planicy. Jego wyjazd został przeniesiony na późniejszy termin. Został w ojczyźnie i wziął udział w pogrzebie bardzo bliskiej kuzynki. Jej śmierć była dla rodziny szokiem. "Stało się to bardzo nagle. W ogóle nie byliśmy przygotowani" - opowiada w "Dagbladet" menedżer kadry. "Osierociła troje dzieci, zostawiła pogrążonego w żałobie partnera. Byłem przy swojej rodzinie" - dodaje. Przyznaje, że w takich sytuacjach sport schodzi na dalszy plan. Ale równocześnie jest też pewną odskocznią. "W takiej chwili sport staje się bardzo podrzędny. Jednocześnie daje swobodną przestrzeń do zabawy i możliwość skupienia się na nieco innych rzeczach" - wyjaśnia. Wyjazd do Słowenii i spotkanie ze środowiskiem związanym ze skokami narciarskimi może w pewnym stopniu pomóc uleczyć rany. "W Planicy znów spotkam ludzi, z którymi już sporo przeżyłem. Mam nadzieję, że wspólnie napiszemy następne karty historii. To takie kontrasty, których doświadczamy w życiu. Nie można na to spojrzeć inaczej niż tak, że życie jest czasem ciężkie i trudne" - wspomina Clas Brede Braathen. Na koniec mówi o sile, która stanowi o reprezentacji Norwegii. Podkreśla że, skoczkowie mają okazję współpracować z osobami, które mają ogromne doświadczenie. Oprócz niego są przecież jeszcze Alexander Stoeckl, Christian Meyer i Magnus Brevig. Muszą jednak uniknąć pewnej pułapki. Kamil Stoch przerwał milczenie. Szczere wyznanie skoczka. Nastąpił przełom