Od czasu mistrzostw świata w skokach narciarskich w Planicy Kamil Stoch spisuje się naprawdę stabilnie, prezentując równe, dobre skoki. Brakuje w nich wprawdzie "efektu wow", który pozwoliłby mu wspiąć się na długo wyczekiwane podium, ale mimo to znów miło się patrzy na płynącego w powietrzu trzykrotnego mistrza olimpijskiego. Ostatnie zdanie nie dotyczy jednak drugiego niedzielnego skoku konkursowego Kamila Stocha z Oslo. Skoki narciarskie: PŚ w Oslo. Kamil Stoch był zły po niedzielnym konkursie Nasz reprezentant osiągnął w nim tylko 119,5 metra. Za nieudaną próbę 35-latka trudno nie winić jednak fatalnych warunków. Według wskazań wiatromierzy Kamil Stoch skakał w najtrudniejszych warunkach z całej stawki. Wymowna była w tym względzie jego reakcja tuż po wylądowaniu, a także słowa, jakie wypowiedział już po konkursie w rozmowie z Eurosportem. - Dzień zaczął się bardzo dobrze, był taki aż do ostatniego skoku. Może nie był on idealny, ale to, co się wydarzyło w powietrzu, było nie fair. Uważam, że tak się nie powinno robić. Nie wiem... a zresztą nieważne. Ta skocznia jest tragiczna, powinno się ją wysadzić w powietrze. Chętnie dołożę się do materiałów wybuchowych - mówił z humorem, choć w ostrych słowach Kamil Stoch po niedzielnym konkursie Pucharu Świata w Oslo przed kamerą Eurosportu. Później - jak poinformował portal Skijumping.pl - Kamil Stoch odbył krótką rozmowę z Borkiem Sedlakiem - asystentem dyrektora Pucharu Świata w skokach narciarskich. - "To oczywiste, że w Kamilu są negatywne emocje, natomiast próbowałem przedstawić mój punkt widzenia. Może w poniedziałkowy poranek spojrzy na tę sytuację w inny sposób. Działamy zgodnie z wytycznymi, a warunki pogodowe to część tej gry" - przyznał znany Czech. Skoki narciarskie. Kamil Stoch już raz wściekał się po zawodach. "No i co panie Borku?" Kamil Stoch rzadko pokazuje aż tak wielkie niezadowolenie. Zdarzyło mu się to między innymi w pamiętnym konkursie na skoczni Kulm w 2020 roku, gdy z jego ust padło nawet imię asystenta dyrektora Pucharu Świata. Wówczas nasz reprezentant po locie na odległość 232 metrów był czwarty na półmetku rywalizacji. O ile jednak pierwsza seria przebiegała sprawnie i bezproblemowo, tak w drugiej wiatr torpedował wysiłki wielu zawodników, między innymi Kamila Stocha. Polak w drugiej próbie osiągnął zaledwie 159 metrów i spadłby pod koniec trzeciej dziesiątki, gdyby nie fakt, że po jego skoku przerwano drugą serię, za ostateczne uznając wyniki obowiązujące po pierwszej serii. Tuż po skoku Kamil Stoch jeszcze jednak tego nie wiedział i zrezygnowany rzucił do kamery "No i co panie Borku?", co słychać było w trakcie transmisji telewizyjnej. Później nasz skoczek tłumaczył się z tych słów na antenie Telewizji Polskiej. "Bardziej chodziło mi o to, co teraz zrobią sędziowie. Nie chcę tu spekulować, bo sędziowanie to trudna robota i też nie mają łatwo. Od rana dzisiaj kręciło i po pierwszej serii można było już powiedzieć, że to koniec. I tak wygrał najlepszy" - mówił wówczas. Po niedzielnych zawodach Pucharu Świata w skokach narciarskich w Oslo czas na kolejne odsłony rywalizacji w Raw Air - najbardziej wymagającym cyklu w całym kalendarzu. Zawodnicy przenieśli się już do Lillehammer, gdzie w poniedziałek odbędzie się trening (o godzinie 18.30) oraz prolog, stanowiący również kwalifikacje do wtorkowego konkursu indywidualnego (o godzinie 20.30). Po rywalizacji w Oslo liderem klasyfikacji generalnej cyklu Raw Air jest Austriak - Stefan Kraft. Drugie miejsce zajmuje Słoweniec Anze Lanisek, a trzeci jest Halvor Egner Granerud. W walce o podium liczy się także czwarty Dawid Kubacki, który traci do Norwega tylko 5,4 punktu. Kamil Stoch spadł natomiast w niedzielę na 10. lokatę.