Ostatni weekend z Pucharem Świata w skokach narciarskich tradycyjnie odbywa się w Planicy, gdzie po powolnym znoszeniu koronawirusowych restrykcji fani znów mogli spotkać się ze swoimi ulubieńcami, którzy w Słowenii jak zawsze poza tym, że bardzo daleko latają, to również całkiem nieźle się bawią. Skoki narciarskie: Pożegnanie z Michalem Doleżalem Nie do końca do śmiechu było niestety Polakom, którzy po pierwszym konkursie indywidualnym dowiedzieli się, że ich trenerem nie będzie już Michal Doleżal. Choć na zwolnienie Czecha zanosiło się już od jakiegoś czasu, to jednak nie wszystkim spodobała się forma pożegnania. Mimo wszystko kibice liczyli, że uda się pożegnać ze szkoleniowcem dobrym wynikiem. Na przykład miejscem na podium w "drużynówce". Pierwszym z Polaków na belce był Piotr Żyła. Popularny "Wiewiór" skoczył całkiem nieźle i wylądował na 217 metrze, co dawało nam trzecią pozycję po pierwszej kolejce. Na prowadzeniu znajdowali się Norwegowie, którzy za sprawą skoku Mariusa Lindvika na odległość 240 metrów, zdystansowali wszystkich rywali. Drugi z naszych Dawid Kubacki wylądował o półtora metra dalej od swojego kolegi z reprezentacji, ale miał kłopoty z lądowaniem i dostał stosunkowo niskie noty. Mimo to utrzymaliśmy miejsce na podium na półmetku pierwszej serii, choć nasza strata do Słoweńców, którzy po skoku Petera Prevca na 226 metrów wyszli na prowadzenie, wynosiła już prawie 25 punktów. Czytaj także: Michal Doleżal już ma oferty Świetnie zaprezentował się Jakub Wolny. 233,5 metra i wysokie noty za swoją próbę złożyły się na znakomitą notę łączną, jednak paradoksalnie nasza strata się powiększyła. Utrzymaliśmy trzecią pozycję, ale 240,5 metra Timiego Zajca i to z obniżonego rozbiegu sprawiło, że Słoweńcy po trzech skokach mieli już niemal 18 punktów przewagi nad Norwegami i aż 44,2 punktu nad nami. Ostatnim w naszej drużynie był Kamil Stoch, który skoczył 227 metrów i dostał, podobnie jak Wolny, bardzo wysokie noty. Mimo tego nie udało się utrzymać trzeciej pozycji, bowiem Stefan Kraft skoczył 237,5 metra i Austriacy wyprzedzali nas na półmetku o 3,8 punktu. Odjechali na Norwegowie, bo Halvor Egner Granerud osiągnął aż 244 metry, natomiast udało się odrobić nieco do Słoweńców, którzy pozostali na prowadzeniu, ale Anże Lanisek skoczył 222,5 metra i stracił nieco przewagi, zarówno nad nami, jak i nad Norwegami. PŚ w Planicy: Słoweńcy ponownie niegościnni Znacznie poprawił się w drugiej serii Żyła, tym razem osiągając 232,5 metra. Skaczący tuż po nim Michael Hayboeck wylądował o metr bliżej, ale łącznie uzyskał wyższą notę od Polaka i Austriacy mieli nad nami 4,4 punktu. Po raz kolejny błysnął Lindvik, skacząc 241,5 metra. Ziga Jelar przegrał z nim o 14,5 metra, co spowodowało, że Słoweńcy spali na drugie miejsce i tracili do Norwegów 5,2 punktu. Dokładnie w tym samym miejscu co w pierwszej serii wylądował Dawid Kubacki. Niestety Austriak Daniel Tschofenig skoczył dwa metry dalej, do tego z wyższymi notami i przy słabszym wietrze, przez co ich przewaga nam nami jeszcze się powiększyła. Na prowadzenie wrócili Słoweńcy bo Peter Prevc skoczył 236 metrów, aż o 28 dalej od Norwega Bendika Heggliego. Na słabsze warunki niż w pierwszej serii trafił Wolny, ale mimo to udało mu się osiągnąć 221,5 metra. Walczący z nim o trzecią lokatę Manuel Fettner wylądował jednak trzy metry dalej i przed ostatnią serią traciliśmy do Austriaków 9,2 punktu. Po raz kolejny fantastycznie skoczył Zajc, osiągając tym razem 241 metrów i dzięki temu Słoweńcy mieli już 34 przewagi nad Norwegami. Decydującą o miejscu na podium walkę stoczyli Kamil Stoch i Stefan Kraft. Jako pierwszy na rozbiegu pojawił się Polak, który osiągnął 229 metrów. Austriacki zawodnik odpowiedział skokiem na odległość 241 metrów i przypieczętował tym trzecią lokatę dla swojej ekipy. "Biało-Czerwoni" zakończyli zmagania tuż za podium i tym samym nie udało im się sprawić prezentu dla Doleżala, choć ich postawa na pewno była godna pochwały. Po raz kolejny niegościnni okazali się Słoweńcy, którzy zwyciężyli w drużynowym konkursie w Planicy. Co prawda Granerud ponownie spisał się wybornie, skacząc 242 metry, ale kończący całe zawody Anże Lanisek osiągnął 237,5 metra, co przy przewadze z wcześniejszych prób wystarczyło do zwycięstwa. W niedzielę finał sezonu i rywalizacja indywidualna czołowej "30" Pucharu Świata.