Kibice ochrzcili kiedyś Simona Ammanna mianem prawdziwego szczęściarza. Szwajcarski skoczek miał dar trafiania z formą na najważniejsze imprezy. Cztery złote medale olimpijskie, krążki z mistrzostw świata, Kryształowa Kula. To tylko wycinek tego, co w skokach narciarskich osiągnął 38-letni Szwajcar. Sezon dla Ammanna rozpocznie się dopiero w fińskim Kuusamo. Za obiektem w Wiśle nie przepada, toteż zdecydował, że swój 23. bój o Kryształową Kulę zapoczątkuje tydzień później. Choć nie jest najstarszym w stawce zawodnikiem, jego wiek wskazuje na to, że do decyzji o zakończeniu kariery jest już bliżej niż dalej. - W ostatnich latach kilka razy próbowałem uciec od sportu, ale potem drzwi się otwierały. (...) W 2011 roku po raz pierwszy pomyślałem o rezygnacji. Miałem wtedy 30 lat, ale utknąłem, zatrzymałem się. Po igrzyskach olimpijskich w 2014 roku byłem bardzo rozczarowany, ale pomyślałem: "Nie, nie. Nie mogę tego tak zostawić". Potem miałem upadek w Bischofshofen w 2015 roku. W zeszłym roku poświęciliśmy się z kolei projektowi butów - powiedział Simon Ammann dla szwajcarskiego dziennika "Neue Zurcher Zeitung". W karierze utytułowanego skoczka cały czas coś się dzieje. Grafik wydaje się pękać w szwach, bo oprócz obowiązków sportowych, na głowie spoczywają jeszcze inne - ojcowskie, studenckie i biznesowe. - Studiuję na szwajcarskim uniwersytecie w St. Gallen. Nauka byłaby łatwiejsza bez uprawiania sportu w najwyższej klasie. Ale myślę wtedy, że uprawianie sportu w moim wieku to niesamowity przywilej. Mam 38 lat i nadal jestem skoczkiem narciarskim - dodał skoczek. W minionym roku Ammann rozpoczął studia na kierunku zarządzania biznesem. Wybór nie był przypadkowy, bowiem sportowiec jest właścicielem budynku hotelu w Alt St. Johann, który czeka na otwarcie. - Są takie chwile, gdy to dla mnie za dużo. Następnie ustalam priorytety i muszę żyć z faktem, że niektóre projekty rozwijają się wolniej. Hotel nadal jest zamknięty - wyznał mistrz olimpijski. W minionym sezonie Szwajcar zakończył pucharową rywalizację na 24. miejscu. Ostatni raz na podium stanął w styczniu 2018 roku podczas konkursu lotów narciarskich w Tauplitz. Przygotowania do zakończenia kariery trwają już jakiś czas. Trening mimo wszystko wciąż jest tym, co głównie zajmuje Ammanna. - Trenuje każdego dnia, ale są też dni regeneracji, w których po prostu idę na spacer i rozciągam się, aby moc powróciła następnego dnia - powiedział skoczek. Doświadczenie sprawia, że podejście do zawodowego sportu jest już nieco inne. Presja, popularność są skutkami ubocznymi wielkich sukcesów. Ze słów Szwajcara wynika, że radzi sobie z tym wszystkim bez zarzutów, wciąż mając ochotę na rywalizowanie z najlepszymi zawodnikami świata. - Umowa z moim głównym sponsorem wygasła we wrześniu, ale przedłużyliśmy ją do końca sezonu. Nigdy jednak nie uzależniałem następnej zimy od tego, czy mam głównego sponsora. (...) Nie tęsknię za większą popularnością ani dochodami. Później wypracuję to w inny sposób. Nigdy nie miałem najwięcej kliknięć w mediach społecznościowych. Musiałbym więcej pokazywać, a to nigdy nie było moją mocną stroną. Mimo to jestem czterokrotnym mistrzem olimpijskim i cieszę się dużą popularnością - szczerze odpowiedział mistrz świata w lotach z 2010 roku. Reprezentant Szwajcarii nie wyklucza, że 24. sezonu w Pucharze Świata może nie być. Koniec kariery musi jednak nastąpić w idealnym momencie. Kiedy? - Nie wiem dokładnie jak powinna zakończyć się moja kariera sportowa. Może w Planicy na mistrzostwach świata w lotach narciarskich pod koniec marca po super skoku - wyznał Simon Ammann. AB