Wellinger dostał od losu lekcję cierpliwości po tym, jak w czerwcu ubiegłego roku podczas treningu w Hinzenbach upadł, doznając poważnej kontuzji kolana. Diagnoza była jednoznaczna - zerwane przednie więzadło krzyżowe. Skoczek wkrótce potem przeszedł operację kolana, starając się od samego początku myśleć o jak najszybszym powrocie do pełnej sprawności i rywalizacji na najwyższym światowym poziomie. Powrót na skocznie zajął mu aż 11 miesięcy. - Czułem, jakby młot spadł mi na głowę. Diagnoza była bardzo przygnębiająca. Prawie wszystko, co mogło się złamać, zostało w moim kolanie złamane. Pierwsze kroki były stosunkowo szybko. Zgięcie w kolanie wróciło bardzo szybko. Potem zaczął się długi proces, który wymagał dużo cierpliwości i pracy - powiedział Andreas Wellinger w rozmowie z portalem Chiemgau24.de. Dwukrotny złoty medalista olimpijski został zmuszony całkowicie odpuścić miniony sezon zimowy i skupić się na powrocie do zdrowia. Przykładał uwagę do prawidłowego ergonomicznego chodzenia, zwracając uwagę na świadome czucie własnego ciała.