Przypomnijmy: w niedzielę, w godzinach popołudniowych poinformowano, że pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa miał Klemens Murańka. Po kolejnych kilkunastu godzinach, tuż przed 12:00 w poniedziałek organizatorzy przekazali, iż z udziału w konkursie w Oberstdorfie wykluczeni muszą zostać wszyscy nasi reprezentanci. W rozmowie opublikowanej na "Skaczemy.pl" Doleżal żalił się na kontakt ze służbami odpowiedzialnymi za przeprowadzanie badań. - Wynik Klemensa był "słabo pozytywny". Tłumaczono nam, że to dopiero pierwsze chwile po zakażeniu. Odpowiedziałem na mnóstwo pytań: jak podróżowaliśmy, jak wyglądała sytuacja w hotelu... - opowiadał szkoleniowiec. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie! Sprawdź! - Spytałem, dlaczego nie możemy przeprowadzić drugiego testu. Wciąż był na to czas, gdyż mieliśmy godzinę 17:00. Odpowiedziano, że musimy poczekać. Czekaliśmy, ale po 2-3 godzinach straciłem cierpliwość i skontaktowałem się po raz kolejny. Powiedziano mi, że na pewno dziś dostaniemy informację, więc czekaliśmy przez kolejne dwie godziny. Potem nie udało mi się już dodzwonić - dodawał, podkreślając, że komunikacja była "bardzo zła".Kolejny zgrzyt miał miejsce już w poniedziałek. - Próbowałem się kontaktować ze służbami już o 8:30, ale bezskutecznie. Przyszła do mnie za to szefowa hotelu w którym mieszkamy i oznajmiła, że przyjadą do nas ludzie odpowiedzialni za testy. Jak się okazuje - w tamtym momencie byli już u Murańki w pokoju. Chcę to powiedzieć raz jeszcze - komunikacja była bardzo zła - komentował zdenerwowany trener.Istnieje cień szansy, że Polacy będą mogli wystartować w kolejnym konkursie TCS, w Garmisch-Partenkirchen. Wszystko wyjaśni się jednak dopiero w najbliższych dniach. TC Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl! Czytaj także:Turniej Czterech Skoczni bez Polaków jest jak mundial bez Messiego i Ronaldo!