Konkurs w Innsbrucku był powodem do radości dla polskiego zespołu, ale rywalom sprawił wiele przykrości. Kamil Stoch sięgnął po 37. zwycięstwo w karierze, udowadniając konkurencji, że to on jest głównym faworytem w walce o złotego orła. Zwycięstwo Polaka i przebieg rywalizacji stały się powodem do złości Halvora Egnera Graneruda. Norweg nie poradził sobie w pierwszym skoku, a konkurs zakończył na 15. pozycji. Tym samym stracił on pozycję lidera w klasyfikacji generalnej TCS na rzecz Stocha. Jego słowa, że "to niesamowicie irytujące widzieć ponownie Stocha w roli zwycięzcy" były głośnym tematem dyskusji po niedzielnych zawodach. Ostatecznie Norweg przeprosił jednak za swoje zachowanie. Jak się okazuje nie tylko Granerud był skory do szczerości. Swoje niezadowolenie wyraził również Markus Eisenbichler. Niemiecki skoczek po trzecim turniejowym przystanku spadł na piąte miejsce w tabeli. W niedzielnych zawodach w Innsbrucku uplasował się na szóstym miejscu. "Oczywiście jestem sfrustrowany i mam deja vu z zeszłego roku. Bergisel jest od czasu do czasu po prostu głupią świnią" - przyznał Eisenbichler w rozmowie z telewizją ARD. Finałowy konkurs Turnieju Czterech Skoczni zaplanowano tradycyjnie na 6 stycznia. Środowa rywalizacja wyłoni nazwisko zwycięscy 69. edycji turnieju. Na dwóch pierwszych miejscach w klasyfikacji generalnej znajdują się Stoch oraz Kubacki. To na nich głównie skupią się oczy kibiców podczas środowego konkursu w Bischofshofen. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!AB