Polacy, wobec pozytywnego wyniku testu u Klemensa Murańki w niedzielę zostali decyzją organizatorów wykluczeni z udziału w konkursie w Oberstdorfie. Po długiej batalii udało się, po interwencjach Polskiego Związku Narciarskiego doprowadzić do zmiany tej decyzji. Całe zamieszanie zostało jednak bardzo źle odebrane przez Małysza. Jego zdaniem jest ono konsekwencją braku wypracowanych przez FIS procedur. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! - Gdybyśmy nie walczyli do końca, pewnie nie wystartowalibyśmy w Oberstdorfie - mówił były skoczek w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Dodał on także, iż wielokrotnie uczulał światowe władze, by powstały specjalne schematy działania na wypadek pozytywnych wyników wśród zawodników. Jak mówi, za każdym razem słyszał, że najlepszym rozwiązaniem będzie stosowanie się do lokalnych procedur.Według Małysza, sytuacja Polaków sprawi, że wykluczanie skoczków z rywalizacji stanie się o wiele trudniejsze.- Podejrzewam, że większość zespołów będzie się domagała powtórki testów. I że pojawią się głosy pytające o zasady. To bzdura, gdy ludzie z negatywnymi wynikami muszą iść na kwarantannę. Ja wszystko rozumiem, ale można powtarzać testy i nie blokować całych drużyn - stwierdził.W czwartek przeprowadzone zostaną kwalifikacje do konkursu w Garmisch-Partenkirchen. Ich początek zaplanowano na godzinę 14:00.TCTego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!