Przerwany turniej Raw Air, nierozegrany do końca Puchar Świata i wreszcie odwołane mistrzostwa świata w lotach narciarskich. Takiego końca sezonu nie spodziewał się nikt. Na domiar złego epidemia koronawirusa może odebrać zawodnikom i kibicom jeszcze jeden ważny punkt kalendarza - Letnie Grand Prix. Wraz z końcem sezonu pałeczkę dyrektora PŚ przejął Sandro Pertile. Włoch w rozmowie z TVP Sport przyznał, że na ten moment wszystko jest jedną wielką niewiadomą. "Nie chcemy tracić czasu, ale musimy postępować w taki sposób, jaki dyktuje nam sytuacja. Wkrótce będziemy mieli konferencję pionu zarządzającego FIS, by zdecydować co dalej" - powiedział Pertile. Świat przez pandemię się zatrzymał. Nie wiadomo kiedy wszystko wróci do normy, ale pewne jest też to, że ekonomiczne skutki całej sytuacji będziemy odczuwać bardzo boleśnie. "Nie jestem w stanie powiedzieć, czy będziemy skakać latem, czy będziemy skakać we wrześniu. Szczerze, to co dzieje się teraz, mogę określić mianem małej wojny. Rozumiemy, że może to potrwać długo, że to, co się dzieje, może zająć tygodnie." - dodał nowy dyrektor. Czy skoki narciarskie latem będą miały w ogóle sens? Czy nawet jeśli sytuacja wróci do normy, na pierwszym miejscu będą oszczędności? "To wszystko będzie miało wpływ na gospodarkę państw. W naszym przypadku musimy zdać sobie sprawę, że być może będzie miało również wpływ na sezon letni. Tego jeszcze nie wiemy, ale być może decyzja będzie taka, że lato zespoły poświęcą wyłącznie na treningi" - uzasadnił Sandro Pertile. Zgodnie z harmonogramem LGP powinno wystartować 19 lipca w Wiśle. Łącznie przewidziano 11 konkursów na igelicie. AB