Thomas Diethart zasłynął przede wszystkim ze zwycięstwa w Turnieju Czterech Skoczni w sezonie 2013/2014. Później w Soczi zgarnął jeszcze srebrny medal w olimpijskim konkursie drużynowym. To miał być dopiero początek fenomenalnej kariery, ale Austriaka nie chciał opuścić pech. Skoczek zaliczył groźne upadki i w 2018 roku został zmuszony do ogłoszenia zakończenia sportowej kariery. Z początkiem czerwca okazało się jednak, że Austriak wznowił treningi i zamierza jeszcze raz spróbować swoich sił w rywalizacji. "Nigdy tak naprawdę nie skończyłem skakać. Nie zakończyłem swojej kariery dobrowolnie. To właśnie z powodu wydarzeń, które mnie dotknęły, przestałem skakać. Zawsze była jednak chęć kontynuowania kariery, ponieważ lubię to robić. Skoki narciarskie to moje życie" - powiedział Diethart dla "Kronen Zeitung". Skoki narciarskie bez strachu Okazuje się, że 29-latek w trakcie przerwy nie był daleko od skoków narciarskich. Zajmował się bowiem młodymi zawodnikami w klubie sportowym. To adepci tej dyscypliny tak właściwie namówili go do powrotu. "Zawodnicy zawsze mi dogadywali, że powinienem w końcu z nimi skoczyć. W pewnym momencie przezwyciężyłem siebie. Świetnie się bawiłem. Mogłem naprawdę swobodnie skakać" - dodał Austriak. Pierwsze próby Diethart oddał na skoczni K-60 jeszcze we wrześniu ubiegłego roku. Już od pierwszego skoku szło zaskakująco dobrze. Obiecujące były także wyniki badań. "Oczywiście, że chcę być tak, gdzie kiedyś. Zasadniczo nie mam jednak żadnych konkretnych oczekiwań. Skupiam się na dobrej zabawie. Każdy trening jest fajny" - dodał jeszcze Thomas Diethart, który na belce startowej nie odczuwa żadnego lęku, który mogłyby wywoływać myśli o upadkach z przeszłości. A