- Niedziela była dla mnie lepsza niż sobota. Zwłaszcza udany był skok w prologu. W tych konkursowych zabrakło nieco energii. Szczególnie w tym pierwszym, gdy długo czekałem na zielone światło. Mogę wyciągnąć pozytywy z tego weekendu, ale wiadomo, że na tym się nie kończy - ocenił swój występ Hula. Stefan Hula: To taki sport W niedzielę na skoczni im. Adama Małysza skoczkowie zmagali się ze zmiennym wiatrem, który utrudniał sprawne i w pełni sprawiedliwe przeprowadzenie konkursu. - Taki mamy urok tego sportu, że nie zawsze będzie idealnie. W sobotę był bardzo dobry konkurs, w niedzielę trochę "kręciło". Ale wygrali najlepsi, najpierw Jakub Wolny, potem Dawid Kubacki był "w gazie" i to cieszy - mówił Hula. - Jako drużyna jesteśmy na dobrym poziomie. Wiemy, gdzie jesteśmy. Mamy porównanie z innymi i jesteśmy w całkiem niezłym miejscu - zaznaczył nasz skoczek. Stefan Hula: Igrzyska chodzą po głowie W 2018 roku w Pjongczangu Hula wywalczył z drużyną brązowy medal a indywidualnie na skoczni normalnej był o włos od podium. Czy kolejne igrzyska po cichu chodzą mu po głowie? - Pewnie, że chodzą, niech sobie chodzą. Może dojdą - śmieje się 34-letni skoczek. Jak podkreśla, wciąż nie brakuje mu sił do walki z młodszymi kolegami i nie zamierza rezygnować z rywalizacji o miejsce w składzie na Puchar Świata czy igrzyska w Pekinie. - Gdybym nie miał motywacji, już by mnie tutaj nie było. Jeszcze cieszy mnie to, co robię. Jestem na dobrym poziomie, więc może z Bożą pomocą dotrwam z tą dyspozycją i będzie OK - mówi Hula. Z Wisły Waldemar Stelmach