Kiedy myślę o sędziach przyznających skoczkom punkty za styl, przed oczami staje mi Jan Boklöv. Szwedzki skoczek narciarski, który w 1986 roku wprowadził do Pucharu Świata rewolucyjny styl "V". Sędziowie karali go niskimi notami, dlatego długo nie mógł wskoczyć do czołówki. Przeskakiwał rywali o parę metrów, ale sędziowie obcinali mu noty bezpodstawnie przekonując wszystkich, że nowy sposób skakania zagraża bezpieczeństwu skoczka. Dziś wiemy, że argument ten ocierał się o groteskę. To styl klasyczny z równoległym prowadzeniem nart jest zdecydowanie bardziej niebezpieczny. Gdy patrzymy na powtórki skoków z dawnych lat, na przykład słynny lot Piotra Fijasa po nieoficjalny rekord świata (194 m) w 1987 roku, włosy jeżą się na plecach. Skaczącemu stylem "V" zawodnikowi łatwiej utrzymać równowagę w locie, a prędkość przy lądowaniu jest mniejsza. Skoki są za to dłuższe, co już 35 lat temu pokazywał przykład Boklöva. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! W Polsce jeszcze wcześniej stylem "V" skakał Mirosław Graf ze Szklarskiej Poręby, który po kontuzji stawu skokowego w latach 70. z konieczności zaczął inaczej układać narty w powietrzu. Jemu sędziowie nie pozwolili się przebić w Polsce, Boklöv miał więcej szczęścia. Szwed odkrył styl "V" także przez przypadek na jednym z treningów. W powietrzu rozszerzył czubki nart i poleciał dalej niż zwykle. W konkursach Pucharu Świata Boklöv latał najdalej, ale noty 14-15 pkt, zamiast 18-19 kosztowały go zwykle w sumie około 12 pkt z noty łącznej. Sędziów punktujących styl jest pięciu, dwie skrajne oceny się skreśla. 12 pkt to na skoczni do lotów 10 m, na dużej 6,5 m. Często była to strata nie do odrobienia. Mimo wszystko zimą 1988-89 Boklöv zdobył Puchar Świata wyprzedzając samego Jensa Weissfloga. Szwed wygrał wtedy aż pięć konkursów.