Andrzej Stękała wyglądał na przybitego. - Nie wiem co się stało w drugiej serii, no nie wiem - powtarzał. Po pierwszym wspaniałym locie na 137 m, w drugim uzyskał tylko 115,5 m. Wyglądało jakby najmniej doświadczony skoczek w drużynie nie poradził sobie z presją. Gdyby poleciał chociaż 5 m dalej, być może Polacy po raz drugi wygraliby zawody drużynowe Pucharu Świata w Zakopanem. - Takie są skoki - tłumaczył Dawid Kubacki. - Andrzej trafił na bardzo niekorzystny wiatr w drugiej serii, ale nie mamy zamiaru tego opłakiwać, bo gdyby dwóch z nas trafiło na takie, to pewnie nie zmieścilibyśmy się w ogóle na podium. Najmłodszego w drużynie skoczka w obronę wzięli także inni. Trener Michal Doleżal uważa, że Stękała skakał w fatalnych warunkach wietrznych. - No, takie są skoki, raz my na tym cierpimy, raz rywale. Do Andrzeja żalu mieć nie mogę, bo skacze teraz wspaniale. Indywidualnie najlepiej wypadł Piotr Żyła. Miał trzeci wynik dnia, gorszy tylko od Austriaka Daniela Hubera i Norwega Mariusa Lindvika. Lindvik w drugiej serii odleciał na 144,5 m - to największa odległość dnia. 2,5 metra mniej od rekordu skoczni Japończyka Yukiyi Sato. Po feralnym piątku, Żyła zresetował się na sobotę. W kwalifikacjach został zdyskwalifikowany ze względu na nieprawidłowy kombinezon. W niedziele ma w związku z tym wolne, w konkursie indywidualnym nie wystartuje. - Kupię sobie trąbkę, usiądę na kanapie przed telewizorem i będę kibicował. Na skocznie się nie wybieram, bo kibiców nie wpuszczają - powiedział. Jego występ na Wielkiej Krokwi nie zostanie jednak niezauważony. Dał drużynie najwięcej - 260,4 pkt. Zadowolony był też Kubacki (pięty wynik dnia indywidualnie). Podkreślał, że wbrew temu co czuła większość obserwatorów, on uważa, iż polska drużyna wywalczyła drugie miejsce, a nie straciła pierwsze. - Dla mnie to sukces - mówił Kubacki. Na w miarę zadowolonego wyglądał również Kamil Stoch, który w piątek nie mógł sobie poradzić z pozycją dojazdową. W sobotę w pierwszej serii oddał bardzo dobry skok - 131 m. - W drugim nie było już tyle energii, bo przejechałem próg, spóźniłem skok i siła odbicia nie poszła w próg, ale w powietrze - powiedział. Wielka Krokiew - skocznia ukochana przez polskich skoczków, nie jest dla nich szczęśliwa w konkursach drużynowych. Wygrali jeden z dziewięciu. W Zakopanem najczęściej wygrywali Niemcy (cztery razy), dwa razy Słoweńcy, raz Norwegowie i raz Austriacy. Ci ostatni dokonali tego bez swojego lidera Stefana Krafta. Tym bardziej byli zaskoczeni i szczęśliwi. Przecież tak niedawno na mistrzostwach świata w lotach w Planicy byli drużynowo dopiero na szóstym miejscu. Sobotni konkurs w Zakopanem był bardzo słaby w wykonaniu Niemców. Skoczkowie Stefana Horngachera zakończyli go na szóstej pozycji. Dariusz Wołowski, Zakopane