Jakub Wolny i Klemens Murańka szybko stracili resztkę nadziei. W skrajnie optymistycznym scenariuszu mogli się łudzić, że eksplozją formy w dniu piątkowych kwalifikacji, przekonają Michala Doleżala do siebie. Tak naprawdę szanse na to, by Czech zmienił skład na sobotni konkurs drużynowy były czysto teoretyczne. Andrzej Stękała skacze w tym sezonie tak znakomicie, że w reprezentacji zniknął problem czwartego do drużyny. W piątek na Wielkiej Krokwi Stękała spisał się najlepiej z Polaków. W dwóch seriach treningowych i kwalifikacjach nie wypadł z czołowej piątki. Jego kariera, która kilka lat temu utkwiła w martwym punkcie, dostała nagle turbodoładowania. Do tego stopnia, że czeski trener Polaków zdecydował się wystawić go w sobotę w trzeciej grupie zawodników. Do drugiej przesunął mistrza nad mistrzami Kamila Stocha. Przed tygodniem Stoch po raz trzeci w karierze wygrał Turniej Czterech Skoczni. Kubacki był trzeci, Żyła piąty, Stękała szósty. W prestiżowych zawodach na skoczniach Niemiec i Austrii odbył się więc swoisty mecz Polska - Reszta Świata ze wskazaniem na skoczków Doleżala. Biorąc to pod uwagę Polacy nie mają innej opcji, niż walczyć w sobotę o zwycięstwo w konkursie drużynowym w Zakopanem. Może się to udać, lub nie. Ale z tak skaczącym Stękałą jest realna szansa. Kłopoty w piątek na Wielkiej Krokwi mieli inni. Przede wszystkim Żyła zdyskwalifikowany za niezgodny z regulaminem kombinezon. Nie wystartuje w niedzielnym konkursie indywidualnym, ale w sobotę zawieść nie powinien. Od lat daje drużynie impuls pojawiając się na rozbiegu jako pierwszy. Wypełnia tę rolę znakomicie, tak było na mistrzostwach świata w Lahti w 2017 roku, gdzie Polacy sięgnęli po złoto. Nie ma wątpliwości, że wokół Stocha udało się zbudować najlepszą drużynę w historii polskich skoków narciarskich. Miewała ona problem z czwartym zawodnikiem, ale Stefan Hula, czy Jakub Wolny potrafili zastępować Żyłę i Kota w chwilach kryzysowych. W ostatnim czasie trener kadry ma trzech pewniaków: Kubackiego, Stocha i Żyłę. W tym sezonie doskoczył do nich Stękała, ale dopiero pierwszy raz wystartuje w drużynie (nie licząc mistrzostw świata w lotach). Dotąd w Pucharze Świata odbyły się tylko jedne zawody drużynowe - na inaugurację sezonu w Wiśle, gdzie Stoch, Żyła, Kubacki i Murańka wywalczyli trzecie miejsce za Austrią i Niemcami. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! W Tatrach polscy skoczkowie wygrywali indywidualne konkursy Pucharu Świata 11 razy. Stoch pięć, Adam Małysz cztery, Stanisław Bobak i Piotr Fijas po jednym. Drużynowo udało się to zaledwie raz, na osiem rozegranych konkursów. Tej zimy Doleżal postawił przed swoimi skoczkami zadanie wygrania klasyfikacji generalnej Pucharu Narodów. Są liderami, z przewagą zaledwie 18 pkt nad Norwegią. W sobotę zwycięski zespół otrzyma 400 pkt. Norwegowie z pewnością powalczą o nie z Polakami. Mocni będą też Niemcy. 24 stycznia 2018 roku w Zakopanem Stoch, Kubacki, Kot i Hula wyprzedzili Niemców i Norwegów stając na najwyższym podium. W jakimś sensie jest to zaskakujące, bo od lat biało-czerwona drużyna należy do ścisłej światowej czołówki. Po erze Małysza, doczekaliśmy wreszcie całego pokolenia liczącego się w walce na skoczni. Toteż w 2013 roku konkurs drużynowy został włączony do weekendu Pucharu Świata w Tatrach. Polacy od razu zaczęli od zaciętej batalii o zwycięstwo ze Słoweńcami, którą przegrali po jednym nieudanym skoku. Na kolejne podium drużyny w Zakopanem czekaliśmy jednak aż trzy lata. W 2016 roku w składzie obok Stocha, Kota i Huli znalazł się Stękała. Przez kolejne trzy sezony polscy skoczkowie nie spadali poza podium, aż przed rokiem zajęli piąte miejsce, co było dużym rozczarowaniem. Zwłaszcza, że dzień później dwaj skoczkowie Doleżala zdominowali zawody indywidualne. Zwyciężył Stoch, Kubacki był trzeci. W sumie polska drużyna osiągała lepsze wyniki w Wiśle niż w Zakopanem. Na skoczni Adama Małysza nigdy nie spadła poza podium. Na Wielkiej Krokwi zdarzało się to dość często. Czas na zwycięstwo? Jak mówi Kubacki kibiców na trybunach nie będzie, ale polscy skoczkowie i tak czują ich niespożytą energię. Dariusz Wołowski, Zakopane