Zaczął niemal dokładnie dziesięć lat temu, przejmując pałeczkę od Adama Małysza. Dziś jest wielkim mistrzem, który wciąż zadziwia. Podczas niedawnego Turnieju Czterech Skoczni znów otarł się o perfekcję. Teraz celem jest pogoń za trzecią w karierze Kryształową Kulą, a po drodze walka o mistrzostwo świata. Zakopane zawsze jest jednym z przystanków morderczego sezonu, ale jest to przystanek ważny, nie tylko dla "Biało-Czerwonych", ale i całej śmietanki skoków narciarskich. Tym razem będzie tu inaczej, ciszej, może smutniej, choć sukces Orłów wynagrodzi wielu Polakom ten zwariowany czas, w którym żyjemy. Kamil Stoch - to jego dom, jego skocznia. Przeżył na niej wszystko. W Pucharze Świata wygrywał tu pięć razy, trzy lata temu dorzucił triumf w drużynie. Jednak ostatnie cztery konkursy indywidualne na Wielkiej Krokwi to dla niego prawdziwa huśtawka nastrojów. W 2017 i 2020 roku odnosił zwycięstwa, w 2018 i 2019 roku, choć brzmi to niewiarygodnie, odpadał po pierwszej serii. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! 28 stycznia 2018 roku, niedługo po wielkim triumfie na Turnieju Czterech Skoczni, zmierzający po Kryształową Kulę Stoch nie przebrnął pierwszej serii w Zakopanem. Trafił na fatalne warunki. Nie poradził sobie. Takie sytuacje w skokach się zdarzają. Dziennikarze w pośpiechu zaczęli ustawiać się w strefie wywiadów, wiedząc, że po drugiej serii Stoch już tamtędy nie przemaszeruje. - Przyjmuję to z pokorą, świat się nie kończy - komentował skoczek, który za chwilę po raz trzeci w karierze sięgnął po olimpijskie złoto. Do prawdziwej sensacji doszło w Zakopanem rok później, gdy znający tę skocznię jak mało kto zawodnik ponownie zakończył ukochane zawody już po pierwszym skoku. 20 stycznia 2019 roku Stoch przeżył sportowy dramat. Ktoś mógłby to przewidzieć? Tym razem komentarz był inny. - Nie szukajmy winy w warunkach, to był ewidentnie mój błąd. To jeszcze długo będzie bolało - mówił zrozpaczony skoczek. Co ciekawe, w obu wspomnianych sezonach były to jedyne zawody Polaka, w których nie awansował do finału. Podwójne zakopiańskie niepowodzenie powetował sobie przed rokiem. 26 stycznia 2020 roku na Wielkiej Krokwi nie było mocnych na Stocha, choć to świeżo upieczony triumfator Turnieju Czterech Skoczni Dawid Kubacki prowadził po pierwszej serii. - Moim zdaniem Dawid jest w tym momencie najrówniej na świecie skaczącym zawodnikiem. Tym bardziej cenne to zwycięstwo i wielka jest moja radość - z klasą mówił po zawodach Kamil, który skutecznie zaatakował z trzeciej pozycji, zamieniając się miejscami z młodszym kolegą. Stoch po raz trzeci w karierze zjawia się na Wielkiej Krokwi jako zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni. Wygrał trzy z czterech ostatnich konkursów i ruszył w pogoń za liderem Pucharu Świata Halvorem Egnerem Granerudem. Jeśli po raz szósty wygra w Zakopanem, zostanie samodzielnym liderem pod względem zwycięstw na Wielkiej Krokwi. Pięć triumfów odniósł tu także Austriak Gregor Schlierenzauer. Waldemar Stelmach