W pierwszym skoku Kubacki odleciał na odległość 143 metrów. W drugiej serii poradził sobie znacznie słabiej. Wylądował na 128. metrze, przez co spadł na siódmą lokatę. - Nie trafiłem, jeśli chodzi o warunki. Był mocny podmuch z tyłu, co mocno obniżyło moją parabolę lotu i już ciężko było cokolwiek z tego zrobić. Jest mi przykro, ale teraz nic już na to nie poradzę. Może jutro będzie więcej szczęścia - przyznał Kubacki w rozmowie z TVP Sport. - Pierwszy skok był naprawdę super. Ten drugi może nie był idealny, bo tego nie mogę powiedzieć, ale gdybym miał podobne warunki, mógłbym odlecieć. Nie wiem czy byłbym pierwszy, drugi, trzeci czy piąty, ale czułem, że poszło to z energią z progu. Trafiło jednak tak, a nie inaczej i dzisiaj mogę się cieszyć z tego, że mam dwóch kolegów na podium - dodał. Skoczkowie są w trakcie morderczego wręcz maratonu. W ciągu ostatnich 12 dni skakali aż dziewięciokrotnie. Mimo to Kubacki - jak sam twierdzi - nie jest zmęczony. - Nie czuję fizycznego zmęczenia. Każdemu jednak daje w kość fakt, że jesteśmy długo poza domem. Każdy chciałby wrócić. Mi daje to szczególnie w kość, ale to jest sprawa poza skocznią. Tak jest ułożony kalendarz. To chyba najdłuższy wyjazd, który nas czeka - powiedział Kubacki, któremu 29 grudnia - podczas Turnieju Czterech Skoczni - urodziła się córka Zuzanna. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! TB