Nie od dziś wiadomo, że sprzęt odgrywa w świecie skoków niebagatelną rolę. Najbardziej jaskrawe przykłady to wiązania Simona Ammanna, dzięki którym sięgnął on po dwa złote medale igrzysk w Vancouver i kombinezony z obniżonym krokiem, które pozwoliły zaistnieć w światowej czołówce obecnie zapomnianemu Florianowi Lieglowi. "Wojna" trwa jednak nawet teraz. Nieustanne udoskonalanie butów, kombinezonów czy wiązań to stały element rywalizacji w Pucharze Świata. Potwierdził to nawet sam trener polskiej kadry, Michal Doleżal. Jego podopieczni w sobotę, w trakcie konkursu drużynowego podjęli zaskakujący krok - zmieniali kombinezony. Dawid Kubacki w "nowszym" modelu oddał swój drugi skok, zaś Andrzej Stękała - pierwszy. W obu przypadkach czarno-biały strój dał lepsze wyniki. Czyżby zatem miała być to nowa, "tajna broń"?Cóż, same odległości nie ilustrują tego w stu procentach poprawnie. O ile bowiem Kubacki w drugiej serii skoczył o pięć i pół metra dalej, niż w pierwszej (118/123,5), tak dodać trzeba, że zrobił to z belki o jeden stopień wyższej, choć jednocześnie - w dużo gorszych warunkach wietrznych. Stękała z kolei, choć poszybował w pierwszej serii dalej (w nowym kombinezonie, 129 metrów wobec 124 w finale), to również zrobił to z wyższego najazdu. Czy zatem nowe kombinezony faktycznie "robią różnicę"? Na pierwszy rzut oka z pewnością tak, choć z szerzej idącymi wnioskami poczekać musimy do kolejnych ich testów.TC Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź!