- W tym sezonie już czterech naszych zawodników stało na podium, więc trzeba to docenić. Ta czwórka jest mocna. Wiemy, że pozostałych też stać na więcej, ale dzisiaj się nie udało. Trzeba się skoncentrować na niedzieli i poprawić skoki, bo jest jeszcze rezerwa - podkreślał po sobotnim konkursie Doleżal. W obecnym sezonie na podium zawodów PŚ stawali już: Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła, a Stękała w sobotę dokonał tego po raz pierwszy w karierze. 25-letni Polak meldował się w czołówce wszystkich serii skoków w piątek i sobotę. - Miał bardzo stabilne skoki już od pierwszego. Od razu poradził sobie lepiej ze startem z belki i naprawił to, co nie szło mu w Klingenthal. Dziś był trzeci po pierwszej serii i dobrze wytrzymał to nerwowo - cieszył się Doleżal. Czech pytany był także o oceny sędziów po drugim skoku Stękały. Polak dostał cztery "18" i jedną notę "18,5", a z Kobayashim przegrał o 0,3 pkt. - Przy takim skoku w końcówce te oceny to chyba trochę za mało. Ale tego już nie zmienimy. Zabrakło trzech dziesiątek, ale i tak jest super - cieszył się Doleżal. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź!</a> 20. miejsce na Wielkiej Krokwi zajął Kamil Stoch. - W przypadku Kamila walczymy z pozycją najazdową, bo z tej pozycji nie jest jeszcze w stanie wykorzystać całej energii i brakuje jej na progu. Znów będziemy wszystko analizować centymetr po centymetrze, bo tak robimy ostatnio - wyjaśnił szkoleniowiec. Do drugiej serii w sobotę awansowało tylko czterech z jedenastu polskich skoczków. - Treningi u pozostałych zawodników wychodziły dużo lepiej, było w tym więcej luzu. W konkursie trochę ich "pospinało". Było to widoczne także w słabszych prędkościach na progu. Tego trzeba się uczyć - podkreślił Doleżal. Za tydzień skoczkowie rywalizować będą w rumuńskim Rasnovie. To ostatnie konkursy przed mistrzostwami świata w Oberstdorfie, ale szkoleniowiec Polaków nie zamierza kombinować ze składem. - Jedziemy dalej w najsilniejszym składzie aż do mistrzostw świata. Utrzymujemy cały czas rytm zawodów i bierzemy najmocniejszą siódemkę - ogłosił Doleżal. Wcześniej, bo w niedzielę skoczków czekają kolejne kwalifikacje i konkurs w Zakopanem. Z Zakopanego Waldemar Stelmach