- Dmuchaliśmy mu pod narty - opowiadał Dawid Kubacki. - Jak on to kalkulował, że zabrakło 0,3 pkt do zwycięstwa - żartował Piotr Żyła. Cała drużyna czekała na drugi skok Andrzeja Stękały na Wielkiej Krokwi. Stoch, Żyła, Kubacki - skoczkowie zdecydowanie bardziej utytułowani, fetowali młodszego kolegę. I jego pierwsze w życiu podium w Pucharze Świata wywalczone w rodzinnym Zakopanem. Na początku sezonu podczas konkursu drużynowego mistrzostw świata w lotach w Planicy trzykrotny mistrz igrzysk Stoch podziękował Andrzejowi i pozostałym kolegom za to, że za uszy wciągnęli go na podium. Skoki to sport indywidualny, ale największym nawet gwiazdom potrzebne jest wsparcie drużyny, szczególnie w chwilach trudnych. Przypominam sobie moją pierwszą rozmowę ze Stefanem Horngacherem. Zapytałem Austriaka czy podjął wyzwanie w Polsce ze względu na klasę Stocha. Odpowiedział, że każdy trener świata chciałby pracować ze skoczkiem o skali talentu Kamila, ale uzna za swoją osobistą porażkę, jeśli polska kadra pod jego kierunkiem będzie teatrem jednego aktora. Horngacher odrodził Stocha i Żyłę. Wprowadził na szczyt Kubackiego, pod jego kierunkiem życiowe wyniki osiągnęli Maciej Kot i Stefan Hula. Z odrodzeniem Stękały nie miał nic wspólnego. Po niezłych skokach w sezonie 2015-2016 Andrzej miał kryzys, jego karierę ratował trener Maciej Maciusiak. Było w polskich skokach kilku skoczków uważanych za cudowne dzieci, Stękała akurat do nich nie należał. A jednak się nie poddał. To jest znakomita wiadomość dla polskich skoków, że jest wielu ludzi tworzących sukces. Michal Doleżal utrzymał drużynę na bardzo wysokim poziomie. Z Czechem Kubacki i Stoch wygrywali Turniej Czterech Skoczni. Polska ma najstarszy zespół w Pucharze Świata, tym większa nowina, że jest skoczek przed trzydziestką gotowy na wielkie wyzwania. Radość Stocha z sukcesów kolegów świadczy o atmosferze w kadrze. Kiedyś, gdy po igrzyskach w Soczi popadł w kryzys, proponowano mu, by stworzył własny team ze swoim trenerem. Nie chciał. Uznał, że czerpie siłę od innych. Działa to w dwie strony. Taki mistrz jak Kamil to nieoceniony wzór dla całej reszty. Przede wszystkim dla Stękały. Z Zakopanego Dariusz Wołowski