Lider klasyfikacji generalnej PŚ do stolicy Tatr przyjechał samochodem, rezygnując z transportu lotniczego by ograniczyć możliwość zakażenia koronawirusem. W ramach treningu udał się na przebieżkę po mieście i - jak relacjonował norweskiej telewizji - najprawdopodobniej przez przypadek wbiegł na teren prywatny. Tam spotkał biegającego luzem psa. - W Norwegii takie coś się nie zdarza, psy nie biegają bez smyczy. Zaczął mnie gonić, przestraszyłem się - mówił.Szczęśliwie, Granerud uniknął ugryzienia, a później z całej sytuacji nawet żartował mówiąc, że umożliwiła mu przeprowadzenie niezłego treningu szybkościowego.TC